"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Sophie - Guy Burt

Rewelacyjny thriller, z mega zaskakującym zakończeniem! Psychoza, napięcie i niepokojący klimat, narastający ze strony na stronę!

Zaskórniaczek, które uwielbiam. Kto jeszcze nie czytał - polecam!!!!


MOJA OCENA: 8/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

Siedzę na gołej podłodze – nie ma tu żadnych mebli. Siedzący naprzeciw Matthew w tej chwili na mnie nie patrzy – zerka na okna. Od jego ciosu boli mnie pół twarzy. Na dworze szaleje burza. Okna od zewnątrz zabite są sklejką, która drży i klekocze o szyby pod naporem wściekłej wichury. Jesteśmy w kuchni starego domu. 
Przewalające się przez ogród gwałtowne podmuchy wiatru wciskają się do wnętrza, miotając płomykiem jedynej świeczki. Po ścianach tańczą chybotliwe cienie; nagłe rozbłyski światła rozjaśniają czające się w kątach mroki. Z ciemnych korytarzy na piętrze niosą się dziwne szelesty i szmery; są jak szept, jak wspomnienia o tym, co minęło.

Oddycham trochę spokojniej. Zaczynam rozumieć, o co tu chodzi, uświadamiać sobie zasady tej gry. Matthew wydaje się zdenerwowany, widać to w jego ruchach. Niezgrabnie podnoszę ręce, by odgarnąć z twarzy pasmo włosów. Dostrzega ten gest kątem oka i odwraca się w moją stronę.

– Przepraszam – mówi.

Nie wiem, co powiedzieć, więc milczę.

– Sophie? Przepraszam. Żałuję, że cię uderzyłem. Nie chcę ci zrobić krzywdy, ale musimy z tym skończyć... Wiesz, o czym mówię: dość kłamstw. Ten etap mamy już za sobą. Żadnych więcej gierek. Zgoda?

Kiwam głową i widzę, że trochę go to uspokaja. Za oknami rozlega się nagle przeraźliwy trzask pękającej gałęzi, ale on chyba tego nie słyszy.

– Między nami musi być inaczej. Brakuje mi tego, co było.

Nie mam pojęcia, o czym on mówi, na wszelki wypadek jednak kiwam głową – to najłatwiejsze w mojej sytuacji – tylko dokąd nas to doprowadzi? Tego niestety też nie wiem.

Opieram się mocniej o ścianę, próbując skupić spojrzenie na tańczącym płomyku świecy. Ręce skrępowane mam w nadgarstkach kilkoma warstwami taśmy, ale nogi zostawił mi wolne. Pomału podciągam kolana i opieram na nich łokcie. Boję się. Bardzo się boję.
Czego on chce? Dostrzegam w nim teraz niepewność. Jakby nie wiedział, co zrobić.
– To, co istotne, nigdy się nie zmienia.
– Co? – O czym on mówi?
– Wszystko się tu zmieniło: dom, ogród, ta kuchnia – uzupełnia z głębokim westchnieniem. – Wszystko wygląda inaczej, ale to, co najważniejsze, pozostało takie jak dawniej. Ty. Ja. Przecież wiesz. – Uśmiecha się lekko i twarz mu trochę łagodnieje; odwraca głowę i zaczyna wpatrywać się w ciemność.

                                                     ***

Gdy Sophie i ja byliśmy małymi dziećmi, nasz ogród wydawał mi się ogromny –zaczynał się tuż przy domu, a kończył gdzieś hen daleko. Były w nim klomby, rabaty i wysokie zielone żywopłoty. W odpowiednich porach roku na rozpiętych w różnych miejscach kratownicach kwitły pnące róże i pachnące słodko kapryfolium. Część ogrodu przecinał strumień. Rozpięte nad nim dwa drewniane mostki prowadziły na błotnisty skrawek ziemi, gdzie kiedyś rozciągał się sad, z którego przetrwały tylko dwa stare drzewa. 

Za czasów naszego dzieciństwa ogrodnik palił tam śmieci; stała tam również szopa na narzędzia. Zmieszane z błotem popioły wydzielały paskudny zapach. Przekroczywszy strumień, trzeba było zatykać nos i bardzo ostrożnie stąpać po grząskim gruncie.
Z okien domu widać było tylko niewielki fragment ogrodu. Nawet z mojej sypialni na piętrze nie sposób było dostrzec wielu miejsc, zasłaniały je bowiem drzewa i krzewy. 
Właśnie z tego powodu, jak również dlatego, że w domu nie bardzo mieliśmy co robić, większość wolnego czasu spędzaliśmy w ogrodzie; stał się naszą wyłączną własnością. 

Nikt nam w tym nie przeszkadzał. 

Ojciec był dla nas postacią tak mglistą i widywaną tak rzadko, że w życiu moim i Sophie nie odgrywał właściwie żadnej roli. Nasza mama zajmowała cały parter domu i prawie nie opuszczała swego terytorium. Jeśli w ogóle się poruszała, to zwykle pomiędzy salonem a kuchnią – w zupełnie niepojętych dla nas celach. Regularność, z jaką odbywała te wędrówki, i mechaniczna precyzja jej ruchów przypominały automat. Było to trochę straszne, z drugiej jednak strony dziwnie uspokajające. Wiedząc, gdzie w danej chwili będzie nasza matka, mogliśmy w taki sposób regulować własne ruchy, aby unikać z nią spotkań. 

Miałem w tym czasie pięć lat, a Sophie siedem.

(...)
***
Thriller psychologiczny autora "Bunkra". Osobliwa historia pełna ukrytych podtekstów, przeniknięta intrygującą atmosferą. Pewnej burzliwej nocy do opuszczonego domu o oknach zabitych deskami Matthew przyprowadza swoją o dwa lata starszą siostrę. Tutaj się wychowali, tutaj upłynęło ich na pozór szczęśliwe, choć może trochę niezwykłe dzieciństwo.







Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger