Mroczny zakątek - Gillian Flynn
MOJA OCENA: 7/10
"Jest we mnie nikczemność, namacalna jak wewnętrzny organ. Rozetnijcie mi brzuch, a wypadnie na zewnątrz – ciemna i mięsista plaśnie o podłogę, a wówczas będzie można ją rozdeptać. Zrodziła się z krwi Dayów. To ona niesie w sobie jakieś zło.Nigdy nie byłam słodką, małą dziewczynką, a po morderstwach stałam się znacznie gorsza. Sierotka Libby zmieniła się w istotę ponurą i bezwolną – przerzucaną pomiędzy dalszymi i bliższymikrewnymi, dorastającą w mieszkalnych przyczepach i próchniejących ranczerskich bungalowach, rozsianych po rozmaitych zakątkach Kansas.Oto ja: idę do szkoły w znoszonych ubraniach, odziedziczonych po nieżyjących siostrach – bluzki z musztardowymi plamami pod pachami; spodnie komicznie wiszące na tyłku, podtrzymywane przez złachany pasek, ściągnięty na ostatnią dziurkę. Na zdjęciach klasowych mam zawsze potargane włosy – zapinki wiszą luźno na niechlujnych strąkach, niczym złapane w pułapkę obiekty latające – i worki pod oczami jak u notorycznej pijaczki.Niewykluczone, że skrzywienie ust jest namiastką uśmiechu. Ale tylko niewykluczone.Nie byłam uroczym dzieckiem i wyrosłam na wysoce niesympatyczną kobietę. Gdyby wiernie odmalować moją duszę, z pewnością miałaby kły.* * *W paskudny, marcowy poranek przemoczony deszczem leżałam w łóżku i rozmyślałam o samobójstwie.To moje ulubione hobby. Często popołudniami oddaję się takim marzeniom: lufa strzelby w ustach, huk wystrzału, odskakująca głowa, rozbryzg krwi na ścianie. Potem kilka pytań: „Czy chciała zostać skremowana? Kto przyjdzie na pogrzeb?”. Nikt nie umiałby odpowiedzieć. Owi dociekliwi,kimkolwiek by byli, spoglądaliby po sobie nieśmiało, wbijali wzrok w podłogę i własne buty. W końcu zapadłaby cisza i trwała tak długo, aż ktoś dziarsko zaproponowałby kawę i zaczął energicznie łomotać naczyniami w kuchni. Kawa świetnie się komponuje z nagłą, tragiczną śmiercią.Wysunęłam stopę spod kołdry, ale nie mogłam się zmusić do postawienia jej na podłodze. Przypuszczam, że cierpię na depresję. Przypuszczam, że cierpię na depresję od dwudziestu czterech lat. Czuję, że gdzieś w środku mojego dziecinnego, karłowatego ciała drzemie lepszawersja mnie samej – może ukryta za wątrobą lub przyczepiona do skrawka śledziony – taka Libby, która nakazuje mi wstać z wyra, podjąć działanie, dorosnąć, zmienić swoje życie. Ale nikczemność zazwyczaj wygrywa.Kiedy miałam siedem lat, mój brat zaszlachtował moją rodzinę. Mama i dwie siostry nagle zostały unicestwione – zastrzelone, zarąbane siekierą, uduszone. Po tym już nic nie musiałam robić, nikt niczego ode mnie nie oczekiwał."