Akuszerka - Katja Kettu
Może jednak komuś one nie będą przeszkadzać, a tematyka wyda się interesująca...
MOJA OCENA: -
Dzienniki i zapiski przedstawione w tej książce są autorstwa osób żyjących w tamtych czasach. Niżej podpisana otrzymała je w roku 1985 wraz z kufrem pomalowanym w kwieciste ludowe wzory. Dla jasności należy wspomnieć, że wiadomości wysyłane znad Fiordu Martwego Człowieka są dwojakiego rodzaju. Pseudonim Redhead wskazuje na informacje przekazywane łącznikowi Gestapo i Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Trzeciej Rzeszy RSHA, natomiast pseudonim Łowca Wielorybów należał do człowieka, który nadawał sygnały od organizacji wywiadowczej aliantów SOE (Special Operation Executive). Utrzymywano więc wówczas kontakt z co najmniej dwoma wrogimi wobec siebie organizacjami wywiadowczymi. Natomiast nie zachowały się wiadomości wysyłane sowieckiej siatce szpiegowskiej NKWD.
W sprawie lokalizacji Fiordu Martwego Człowieka istnieją nieścisłości. Niektóre współrzędne wskazują na zachodnią stronę Ifjord, a inne na Varangerfjorden lub okolice Kirkenes. Wystąpił tu prawdopodobnie paradoks Struvego, kryjący się w pomiarach wykonanych przez astronoma Friedricha Georga Wilhelma Struvego na linii od Morza Arktycznego do Morza Czarnego. Ekipa tego badacza dotarła nad Morze Arktyczne w roku 1855. Celem wyprawy było oszacowanie dokładnej wielkości globu ziemskiego oraz udowodnienie, że jest on spłaszczony na biegunach. Sieć pomiarowa Struvego składa się z dwustu sześćdziesięciu ośmiu wież triangulacyjnych i dwustu sześćdziesięciu pięciu punktów pomiarowych w Norwegii, Szwecji, Rosji, krajach bałtyckich, Mołdawii i na Ukrainie. Ze względu na wyjątkowo silne pole magnetyczne wyniki uzyskane na fiordach wschodniej Ruiji i Finnmarku zawierają rozbieżności wynoszące kilkadziesiąt stopni: „Bardzo się boję, że tam… na skraju świata znajduje się zakątek, który nie został zaznaczony na żadnej mapie. Tam granica kraju jest goła i biała i do tej białości ciągną teraz wszyscy”.
HELENA ANGELHURST
***
PAŹDZIERNIK 1944
Fiord Martwego Człowieka
Jestem akuszerką z łaski Boga i kreślę te słowa do ciebie, Johannesie. W swojej mądrości nasz Pan Wszechmogący dał mi ze wszystkich ludzi na świecie umiejętność ofiarowywania życia jednym, a niszczenia innych. W ciągu całego mojego zagubionego w pożodze świata istnienia robiłam obie te rzeczy, niosłam życie i śmierć na przemian, i nie wiem, czy moje losy wynikają z rytmu naszych czasów, czy z tego, że Pan to sobie zaplanował jak najdokładniej. Ta umiejętność jest moim krzyżem i ocaleniem, moim ciężarem i wyrokiem, i wyznacza mi krętą drogę z dala od domu i Ciebie, ukochany. Kreślę te wspomnienia nad brzegiem
fiordu położonego po zachodniej stronie Ifjord. Zima nie nadeszła jeszcze nad Morze Arktyczne, chociaż to już październik. Powietrze jest lepkie i zimne. Ziemia niebieskoczarna, a niebo przypomina zmarszczone czoło Boga.Jak wiesz, jestem złą i niedouczoną akuszerką, nic nieznaczącą osobą o szorstkiej duszy. Wszystkiego, co umiem, nauczyłam się w ostatnich latach wojny dzięki penisowi i zakrwawionej ziemi. Jednakże wcześniej już wiedziałam, że w chwili narodzin wydobywa się z nas wszystkich płacz smakujący jak surowe mięso. Teraz wiem również, że my wszyscy zdążymy wylać w życiu dużo łez, wykrzyczeć wiele skarg i jękliwych żalów, i że człowiek płacze zarówno w okopach, jak i w sztabie Wehrmachtu, w namiotach, zapędzony w kocioł niedaleko Kuolajärvi, od czasu do czasu, niekiedy z radości, a innym razem z żalu, i czasem z belką w oku lub lufą karabinu przystawioną do głowy, tak po prostu, i dlatego tą miarą łez każdy biedak na tym padole dostał od Boga prawo do życia. Ja też opłakuję, choć jeszcze nie wiem co. Samą siebie czy też fakt, że nie rozumiem, po której stronie znalazłam się w tej wojnie. Bowiem teraz Fin, wbrew swojej zajęczej naturze, napadł na niemieckiego owczarka i przepędza go, gdzie pieprz rośnie, a jednocześnie ruski niedźwiedź atakuje cichaczem od strony Varanger i Petsamo, więc w Laponii panuje wielka niepewność. Każdy na tych ugorach płacze, członek Samoobrony opłakuje zdradzone ideały, jegier gnijące w ziemi uda swojej fałszywej lotty, które jeszcze wczoraj przywodziły na myśl ciało niemowlęcia, a turkaweczka z kantyny słomiane himmeli wiszące w oknie. Jedynie komunista się cieszy, bo podnosi się z gównianego bagna jak z owłosionej ruskiej macicy. Ale jego się także zmusi do płaczu, bo w swoim życiu spotkałam tylko jednego człowieka, który nie potrafił ronić łez. Był to nasz przyjaciel Herman Gödel, człowiek, któremu do rąk przylepiały się złoto i zaszczyty niczym do czarnego miętusa, gdy podnoszą go z dna, żeby zaczerpnął powietrza danego nam przez Stwórcę. O nim muszę ci jeszcze opowiedzieć, ale to później. Teraz nie mam na to sił. Dziś wieczorem niebieski pył świata unosi się nad fiordem, a wojenna suka Hilma tuli się do moich nóg, szukając bezpieczeństwa. Już postanowiłam: muszę ci o wszystkim opowiedzieć, oczyścić się. Porzuciłam swoją służbę dla Trzeciej Rzeszy i zrezygnowałam z doczesnego życia, żeby rozliczyć się ze sobą i moim Panem. Teraz wreszcie mogę chwycić za pióro, które już od wielu dni leży obok zeszytu z woskowanymi okładkami.Wiem, Johannesie, że jesteś gdzieś tutaj. Być może leżysz w ciężarówce, pojmany przez Ruskich, z wybitymi oczami, albo idziesz, kulejąc, przez doliny z nogą pogryzioną przez lisa polarnego, lecz żywy. Czuję to. W tym świecie nieszczęśników i ludzi grzesznych zdaniem wielu nie mam rozumu, ale miłości mi nie brakuje. Mam nadzieję, że dzięki tym słowom ja także się dowiem, jak ze złego czerwonego szczeniaka i zwariowanej wiejskiej suki wyrósł Anioł Trzeciej Rzeszy i budząca strach kochanica SS-Obersturmführera i jak trafiłam do Zweiglager w Titowce, żeby ucinać jaja ogierom i wykonywać robotę Anioła Śmierci (...)