"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Ptak, który zwiastował trzęsienie ziemi Susanna Jones

"Cała rzecz polega na tym, że nie wiem, co się tamtej nocy wydarzyło. Mam dziurę w pamięci. Zanim opowiem mu wszystko, najpierw muszę sama sobie przypomnieć, zrekonstruować po kawałku."

Kolejny, z nielicznych, przykładów, kiedy to film przerósł powieść. Dużym plusem dla reżysera jest dość ścisłe trzymanie się treści książki.
W porównaniu - książka jest mdława, bardzo osobista, bez praktycznie żadnego poczucia zagrożenia. Film - wręcz przeciwnie.
Tylko szkoda rewelacyjnej roli Alici do tak nijakiego zakończenia, które w książce jest bardziej zagadkowe.

Polecam film, książkę można czytnąć przy okazji.

MOJA OCENA: 6/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Tego dnia o świcie, na kilkanaście godzin przed moim aresztowaniem, obudziło mnie drżenie ziemi. Wspominam tu o tym nie dlatego, żeby zasugerować istnienie jakichś ukrytych związków między oboma wydarzeniami - że niby zapadające się uskoki tektoniczne mojego życia zmaterializowały się oto pod postacią pary policjantów — ponieważ w Tokio takie trzęsienia ziemi mamy raz na miesiąc lub częściej, a to nie było nawet szczególnie imponujące. Po prostu przedstawiam fakty w takiej kolejności, w jakiej nastąpiły. Dzień miał się okazać zupełnie niesamowity i nie chciałabym absolutnie nic z niego zapomnieć.
Spałam głęboko, zagrzebana w kocach na materacu.
Obudził mnie odgłos uderzeń wieszaków o ściany szafy.
Talerze w kuchni szczękały, podłoga skrzypiała. Już mnie mdliło od kołysania się ziemi, ale mimo to z początku nie miałam zielonego pojęcia, co się dzieje. Dotarło do mnie dopiero po chwili, gdy usłyszałam rozbrzmiewający za oknami charakterystyczny odgłos. Z oddali wiatr niósł metaliczny śpiew. Usiadłam w ciemnościach, dygocząc niepohamowanie.
Po śmierci Lily i zniknięciu Teijiego zrobiłam się strasznie nerwowa. Odsunęłam drzwi do szafy i przykucnęłam pod kołyszącymi się wieszakami. Nałożyłam kask rowerowy, wzięłam do ręki latarkę, wcześniej przymocowaną taśmą do ściany, i skuliłam się w kącie. Poświeciłam dookoła, aby się upewnić, że mam pod ręką gwizdek oraz butelkę wody, specjalnie przygotowane na wypadek trzęsienia ziemi. Były na miejscu. Po mojej gołej nodze przebiegł karaluch i usadowił się na podłodze obok.
- Idź sobie - szepnęłam. - Sio. Słyszysz mnie? Nie chcę cię tutaj.
Karaluch wyciągnął w moją stronę kołyszące się czarne czułki. Zanim zniknął w jakiejś niewidocznej szparze, przez moment ma jego pancerzu migotały iskierki odbitego światła.
Minęło kilka chwil, nim zdałam sobie sprawę, że wszystko znieruchomiało. Trzęsienie ziemi się skończyło. Noc była znowu cicha.
Wpełzłam z powrotem na ciepłe posłanie, ale już nie potrafiłam usnąć. Miałam przemożne wrażenie, że nie jestem sama w mieszkaniu. Wtuliłam głowę w poduszkę i zwinęłam się w kłębek. Wiem, jak sobie radzić z duchami i bezsennością.
Jedna ze sztuczek polega na ćwiczeniu japońskiego. Wzięłam słowo oznaczające trzęsienie ziemi, jishin, i próbowałam wymyślić słowa, które mają taką samą wymowę, ale zapisywane są innymi ideogramami. Kiedy połączyć ji, oznaczające „ja”, oraz shin, oznaczające zaufanie, otrzymuje się wiarę w siebie. Z innymi ideogramami „trzęsienie ziemi” staje się wskazówką godzinową, igłą kompasu albo zwyczajnie byciem sobą, mną. I tu pomysły mi się wyczerpały. Z pewnością były jeszcze jakieś inne słowa, ale żadne nie przychodziło mi do głowy. Zazwyczaj dochodziłam do siedmiu łub ośmiu, nim wreszcie zasypiałam, tego ranka jednak fortel nie zadziałał.
Spróbowałam więc inaczej. Wyobraziłam sobie, że Teiji leży obok mnie, obejmuje mnie swoimi szczupłymi ramionami, kołysze do snu, jak za tamtych szczęśliwych dni, gdy zasypialiśmy wtuleni w siebie niby dwie łyżeczki. W swoim czasie oboje uwielbialiśmy trzęsienia ziemi, podobnie zresztą jak burze i tajfuny. Wspomnienie przyniosło mi pociechę i chyba w końcu zasnęłam na jakieś pół godziny, może godzinę. Kiedy obudziłam się ponownie, pokój zalany był światłem. Zwinęłam materac i wepchnęłam do szafy.
Spakowałam paczkę błyskawicznego makaronu na lunch, wypiłam pośpiesznie filiżankę herbaty. O siódmej udałam się do pracy, ani bardziej zmęczona, ani bardziej przygnębiona niż każdego ranka w ciągu ostatnich kilku tygodni. Sądziłam, że czeka mnie kolejny zwyczajny dzień w biurze.
Policja przyszła po mnie po południu. Siedziałam za biurkiem, zajęta tłumaczeniem nowego projektu pompki rowerowej (...)

***
Żyjąca w Japonii Angielka Lucy Fly podejrzana jest o zamordowanie swej przyjaciółki również Angielki, Lily. Lucy zamieszkała w Japonii, by tu zacząć nowe życie, jak najdalej od znienawidzonego Yorkshire, obojętnych rodziców, paskudnych braci i mrocznych tajemnic dzieciństwa. W jej romans z bardzo japońskim i bardzo enigmatycznym Teijim wdarła się niechciana, narzucona jej przyjaźń z Lily. Lucy jest zazdrosna. Lucy boi się odrzucenia. Ale czy Lucy byłaby gotowa zabić?
Ptak, który zwiastował trzęsienie ziemi wręcz wsysa oszczędną narracją, galopadą emocji i egzotyką Japonii.




EKRANIZACJA
↓ 


TRAILER








AUTOR



Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger