Castle Rock - 100% Kinga w Kingu? Stephen King
Niestety, jest to jeden z tych przypadków, kiedy napalona czekam na emocje.
I dostaję je.
Tylko nie takie, jakich się spodziewałam.
Serial miał być kwintesencją twórczości Kinga, zbieraninką nie tylko creepy postaci, ale przede wszystkim mrocznego klimatu miasteczka, w którym każdy miłośnik powieści mistrza chciałby mieszkać (chyba...).
Miał być.
Ale nie był.
Ciągnął się i ciągnął i ciągnął... Nudy, smęty, flaki z olejem.
Miało być tajemniczo, strasznie, dreszczykowo. Producenci chyba tak się skupili na powolnym wprowadzaniu klimatu kingowskiego, że tempo nie nadążyło za odcinkami. Zanim wszystko się rozkręciło - już się skończyło.
Jest jeden odcinek, który potwierdza tylko regułę, że mogło być pięknie. Że serial na podstawie książki może przewyższyć oryginał (przykład: Nawiedzony Dom na Wzgórzu).
Cała reszta to smętna akcja, pseudo tajemnicza i przerażająca - bez duszy.
Zakończenie zostawiam bez komentarza - jest ono doskonałą kwintesencją całości.
Nie wiem, czy skuszę się na drugi sezon, który jest w planach...
MOJA OCENA: 4/10