"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Sukienka w kolorze nocnego nieba Karen Foxlee

"W szafie wisi jedna sukienka. Pachnie ziemią - myśli Rose - ziemią, deszczem i niebem. Dziewczyna dotyka sukienki wiszącej na zwykłym drewnianym wieszaku. Jest uszyta z najbardziej błyszczącej jedwabnej tafty w kolorze nocnego nieba."

Narrację tej autorki można nazwać jednym słowem - ciężka. Ale nie ciężka w odbiorze, tylko klimatycznie. Mam takie wrażenie, że nie zależy jej na czytelniku, tylko sama snuje swoją opowieść - nie ma na celu wywołania zaciekawienia - czytelnik sam się wkręca, ale jest bocznym obserwatorem.
Historia smutna, tragedia z tych bezsensownych, których udałoby się uniknąć...
Jest tam trochę magii, dużo mroku i... młodości.

Przeplatają się dwie historie, uzupełniając się nawzajem.

Polecam


MOJA OCENA: 7/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


Ścieg łańcuszkowy


Przebaczysz mi, jeśli zdradzę ci zakończenie? Oto dziewczyna. Stoi w miejscu, gdzie park dziczeje, wypieszczony trawnik zaczyna zarastać wysoką trawą i pojawiają się ostre kamienie. Stoi na ziemi niczyjej, pomiędzy parkiem a terenem należącym do przetwórni.
Jest noc, więc nie jeżdżą pociągi dostarczające trzcinę cukrową.
Panuje nieznośna duchota i dziewczyna czuje, jak pot spływa jej po plecach. Przyciska dłonią materiał, żeby powstrzymać nieprzyjemne łaskotanie. Unosi suknię wieczorową w kolorze nocnego nieba, żeby ochłodzić nogi. Suknia jest naprawdę magiczna, dziewczyna wygląda w niej nieziemsko.
Ma za duże pantofle. Już raz się potknęła, idąc przez park i oddalając od miasta. Wcześniej, gdy stała za stadionem, wypiła trochę wina, taniego wina. Nadal słyszy odgłosy zabawy dożynkowej. Czyjś głos obwieszczający przez mikrofon, że to wspaniała noc, a później muzykę, nierówno zagranego wolnego walca. Słyszy również tłum, niskie dudnienie głosów i nagłe wybuchy śmiechu.
Jest podekscytowana. Chyba nigdy nie była tak rozgorączkowana. To obezwładniające, naglące uczucie narastało w niej od tygodni. Na samą myśl o tym czuje gęsią skórkę na przedramionach. Znajduje się dokładnie tam, gdzie miała być, właśnie w tym miejscu, jakby wracała do domu. Tak, jak to sobie wymarzyła. Kładzie dłoń na brzuchu, ponieważ czuje w nim motyle, a drugą poprawia diadem na włosach.
Nie jest pewna, jak powinna stanąć w oczekiwaniu na jego przybycie. Nie wie, czy powinna wysunąć jedną nogę do przodu niczym królowa piękności, czy może postawić ją obok drugiej. A może powinna się o coś oprzeć, udając, że nie jest aż tak podekscytowana i tylko sobie stoi z małą czarną torebką w dłoniach? Co zrobi z torebką? Jak ją odłoży, kiedy on już podejdzie, żeby ją objąć? Ma ją po prostu upuścić? Próbuje jakoś rozwiązać ten problem.
Co powinna mu powiedzieć? Czuje pustkę w głowie, gdy zaczyna o tym myśleć. Zwykle wie, co ma mówić, ale teraz nic nie może wymyślić. Może przyjdzie jej coś do głowy, gdy on już się pojawi. Być może coś zabawnego albo uwodzicielskiego, albo i takiego, i takiego.
Serce prawie wyskakuje jej z piersi, gdy słyszy kroki. Śmieje się.
– Gdzie jesteś? – pyta szeptem, ponieważ jeszcze go nie widzi.
Jest ciemno. Nagle robi się jeszcze ciemniej, jakby chmura zasłoniła księżyc. Podnosi wzrok, by to sprawdzić, i widzi księżyc, dopiero co wykuty, rozgrzany do białości. Gdy spuszcza wzrok, on już tu jest. Jest tak samo zaskoczony jak ona, ale uśmiecha się.
– Co ty tutaj robisz? – pyta dziewczyna.

***
Rose przyjeżdża pewnej styczniowej nocy, kiedy spadające ciśnienie powietrza sprawia, że na szerokich pustych ulicach nie ma czym oddychać. Palmy rosnące wzdłuż głównej drogi pochylają swoje przygnębione głowy, kobiety wachlują się w otwartych drzwiach z nadzieją na najlżejszy wiaterek. Starsze panie oglądają wieczorne wiadomości, wyjmują chusteczki zatknięte za ramiączko stanika i ocierają górne wargi, ludziom w barach pot zalewa twarze. A w niezliczonych ciemnych sypialniach, leżąc w łóżkach pod furkoczącymi wiatrakami zamontowanymi na sufitach, dziewczyny już marzą o sukienkach.
Deszcz nadchodzi w nagłych, wyczerpanych westchnieniach i spontanicznych, drżących ulewach, ale nie przynosi ulgi. Jadą wyludnioną główną ulicą. Rose uważa, że to jakaś cholerna dziura. Jest ekspertką od tych rzeczy. Mogliby jechać dalej, ale nie mają dość paliwa. Stacja benzynowa jest zamknięta – już samo to wiele mówi o tym mieście. Skręcają i przejeżdżają przez tory kolejowe, gdzie zauważają szyld obwieszczający: PARADISE ZA 7 KILOMETRÓW.
Paradise to pole kempingowe. Ojciec gasi silnik i siedzi bez ruchu, ściskając kierownicę. Rose słyszy ocean: to, jak nagle zasysa powietrze, jakby coś mu się przypomniało, coś strasznego, ale zaraz dochodzi do wniosku, że nic nie może z tym zrobić, więc tylko wzdycha. Noc jest ciemna i bezgwiezdna.
– To równie dobre miejsce jak inne – odzywa się wreszcie ojciec.
Ona wysiada i trzaska drzwiami.
– Cholera.
Ropuchy odskakują przed jej stopami.
Budka też zamknięta. Ale jest dzwonek dla tych, którzy przyjeżdżają po godzinach otwarcia, więc Rose naciska go, ale nikt nie przychodzi.
Kiedy wraca do samochodu, ojciec nadal siedzi za kierownicą. Sięga ręką i wyciąga kluczyki ze stacyjki. On nawet nie drgnie. Typowe. Ona doskonale wie, co się zaraz wydarzy. Zostanie tu na noc i będzie rozmyślał. Będzie starał się rozwiązać problem, jakby chodziło o jakieś wielkie, skomplikowane twierdzenie, a rano uświadomi sobie, że przecież to wszystko jest bardzo proste. Wygramoli się z samochodu, wejdzie do przyczepy, zaciągnie kotarę wiszącą nad jego łóżkiem i zacznie się trząść.
– Idę spać, tato – mówi.
– Dobrze – odpowiada, wpatrując się w ciemność.
Dopóki nie otworzą kempingu, nie może podłączyć prądu, więc w środku przyczepy porusza się w ciemności, aż dociera do swojego niewielkiego łóżka. Otwiera szufladę obok poduszki, znajduje szczotkę i rozpuszcza włosy. Czesze je, siedemdziesiąt jeden pociągnięć, a następnie splata w warkocz. Pamięta, że jej mama robiła dokładnie tak samo. Wspomnienie jest mgliste, niewyraźne, jak wyblakłe zdjęcie. Zaciska powieki, aż pozbywa się tego obrazu kosztem łez.
Głupota. Płacz jest głupi.
– Głupi – mówi na głos.
Pada. Deszcz delikatnie uderza o dach przyczepy. Kiedy była mała, ojciec powiedział, że to Bóg stuka opuszkami palców. Dobrze słyszy szum morza, jego urywane wdechy i wydechy, całą otaczającą ją noc, rozmyślanie. Kładzie się i ponownie zaciska powieki.
Gdyby było światło, zapisałaby coś w małym zielonym notatniku. Wie, że jej słowa byłyby nieociosane jak kamienie i później, wstydząc się, wydarłaby kartkę. W notesie zapisuje kolumny słów, których nienawidzi. Pierwsze to „zgryzota”. Nie cierpi jego brzmienia. Przywodzi jej na myśl małą, niewygojoną jeszcze ranę. Słowo w ogóle nie oddaje uczucia, które nigdy się nie kończy. Wznosi się jak gigantyczny cumulus. Otacza ją, ciemne i magiczne. Nocą, kiedy zaciska powieki, czuje, że z łatwością mogłaby unieść się w powietrze podtrzymywana przez chmurę, wylecieć przez okno znajdujące się nad łóżkiem. Poleciałaby nad miasto, nad parking ciężarówek, autostradę, pola trzciny cukrowej, wybiegi dla koni, zarośla. Tak właśnie chciałaby opisać zgryzotę. Żałuje, że nie ma słowa równie potężnego jak to wszystko.
Nigdzie się nie wybiera. Zostaje i nie otwiera oczu. Przed snem słucha deszczu (...)

***
Kiedy znika nastolatka, miasteczko aż kipi od plotek: wszyscy mówią o tym, w co była ubrana – o sukience w kolorze nocnego nieba uszytej z kawałków innych sukienek, sukience z historią…



Rose Lovell przez całe życie przeprowadza się z miasta do miasta ze swoim uzależnionym od alkoholu ojcem. Gdy trafiają do położonego na wybrzeżu miasteczka, Rose zastanawia się, czy tym razem zostanie tam dłużej. W szkole średniej poznaje popularną i lubianą Pearl Kelly, z którą się zaprzyjaźnia. Pearl udaje się przekonać dziewczynę do udziału w corocznej paradzie dożynkowej. Rose musi znaleźć suknię odpowiednią na tę okazję. W szyciu pomaga jej ekscentryczna Edie Baker, lokalnie uważana za czarownicę, która zna wszystkie sekrety miasta. Opowiadane przez nią historie z przeszłości budzą stare tajemnice i stają się tłem dla nieprzewidywalnych wydarzeń.








Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger