"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Kruchość skrzydeł Karen Foxlee

"To jest opowieść o Elizabeth Day. Własnymi rękami poskładałam jej elementy w całość. Dokonałam tego zarówno na podstawie rzeczy, które widziałam, jak i tych, których nie widziałam, ale o których dowiedziałam się później. Opowieść składa się ze strzępów spraw strasznych oraz ze szczątków rzeczy cudownych. Zszyłam je razem, zanim wyblakną i przeminą."

Generalnie powinno być niżej, przez wzgląd na dziwaczną narrację, która kompletnie nie utrzymywała mojej uwagi... 
Ale pomysł super. 
Klimat jakimś cudem osiągnięty także został.
Byłam też ciekawa całej historii, dlatego doczytałam do końca, ale ze średnią przyjemnością.


MOJA OCENA: 6/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!



Kiedy po latach wracam nad martwą rzekę, wszystko wydaje się mniejsze niż wcześniej. Koryto rzeki jest węższe i jest mniej eukaliptusów. Pamiętam, że za wydmami rosło ich całe pasmo, a przynajmniej tak mi się zdawało. Były równomiernie rozmieszczone, każdy olbrzym miał swoją oazę samotności. Doskonale pamiętam ciszę. Słychać było jedynie szelest jesiennych liści pod naszymi stopami oraz nasze głosy na tle całkowitego bezruchu.
Dziś nie ma tu już tak wielu drzew. Zostały powalone albo wycięte.
W ich miejscu jest za to więcej łąk i pastwisk. Budowa nowego osiedla mieszkaniowego.
Zazwyczaj długo krążę, zanim znajdę nasze drzewo. Ono wciąż tam stoi.
Gdy już je odnajduję, zawsze zaskakuje mnie, jak małe są ślady, które zostawiłyśmy. Przyklękam i dotykam palcami liter, które wyryłyśmy. Przez cały ten czas drzewo pilnowało, aby nie zniknęły. Mogło już dawno samo się wyleczyć. Wcięcia nie były głębokie. W końcu zostały zrobione rękami małego dziecka.
Niektóre rzeczy znajdowały się w pudełku. Wiedziałyśmy, że nie powinnyśmy ich ruszać, mimo że nikt nam tego nie zabronił. Dało się to wyczuć po sposobie, w jaki mama obchodziła się z pudełkiem. Gdy szła korytarzem, przyciskała je mocno do piersi, chroniła, jakby trzymała małe dziecko. Starała się ukryć je przed naszym wzrokiem.
Razem z Angelą zdjęłyśmy pudełko z górnej półki bieliźniarki. Małe drzwiczki zaskrzypiały. W domu owianym rozpaczą jedynym słyszalnym dźwiękiem był nasz oddech. Po nim następowała cisza. W ciągu kilku tygodni na pokrywce od pudełka zdążyła się już utworzyć lekka warstwa kurzu.
To był pomysł Angeli. Powiedziała, że musimy zajrzeć do środka, żeby odnaleźć mój śpiewający głos. Miało mi to pomóc zrozumieć dokładnie, dlaczego słowa zamieszkały w mojej klatce piersiowej, akurat tak blisko mojego serca.
– Jeśli się nie dowiesz, dlaczego twój śpiewający głos zniknął, nie będziesz mogła sprawić, by powrócił – powiedziała. Zawsze miała mnóstwo pomysłów.
To było zwykłe niebieskie pudełko z tektury. Zdawało się być ciężkie. Myślałam, że ręce ugną mi się pod jego ciężarem, ale było jednak dosyć lekkie. Na pokrywce widniał napis białą kursywą: „Carnegie – elegancka porcelana”. W prawym górnym rogu był jeszcze jeden napis: „Najdroższa” – zrobiony niebieskim długopisem.
Moja siostra Danielle spała, gdy weszłyśmy do pokoju. Leżała zwrócona w naszą stronę, miała podwinięte kolana. W tamtym czasie spanie było jedyną rzeczą, którą wszyscy robili. Nasz dom przypominał pałac śpiącej królewny zaraz po tym, jak zostało rzucone magiczne zaklęcie. Wszyscy spali na łóżkach i na sofach albo siedzieli w fotelach z zamkniętymi oczami, trzymając w dłoniach kubki ze słodką herbatą. Mama spała dzięki tabletkom, których dawkę starannie odmierzyła jej i pomogła połknąć ciocia Cheryl. Tata spał między nami na podłodze, oczy zakrył ręką.
Usiadłyśmy z Angelą na moim łóżku, między nami położyłyśmy pudełko. Angela spojrzała na śpiącą Danielle, a potem na mnie, pytając wzrokiem, czy aby na pewno możemy. Wzruszyłam tylko ramionami. Nie mogłam sobie wyobrazić, co zrobiłaby nasza mama, gdyby nakryła nas z pudełkiem. Nie wiedziałam, czy jakimś zmysłem nie wyczuje, że zostało otwarte, nie wyskoczy z łóżka i do nas nie przybiegnie. Nie miałam pojęcia, co mogło być w środku.
Gdy podniosłam wieko, poczułam zapach kropel deszczu wielkości pięćdziesięciocentowych monet, które zraszają suchą ziemię.
Angela otworzyła szeroko usta w kształt litery O.
W górę unosiła się woń szamponu o zapachu zielonego jabłuszka. Zapach mokrych przyrzecznych kamieni, gdy woda już opadła. Posmak krystalicznie czystego zimowego nieba przyprawionego oparami siarki. Pocałunek pod białolistnym drzewem. Upalny dzień, który wstrzymał oddech.
Wyjęłyśmy wszystkie rzeczy, jedna po drugiej. W środku były dwa niebieskie plastikowe grzebienie. Typowa dla twardej dziewczyny czarna gumowa bransoletka. Złożone na pół ogłoszenie z gazety dotyczące szkoły sekretarek. Warkocz koloru blond zawinięty w przezroczystą folię. Srebrny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie złamanego na pół serca. Adres na kawałku kartki zapisany pismem przechylającym się w lewą stronę. Baletki owinięte sznurówkami.
Z pudełka zdawał się dobiegać dźwięk rowerowych kół sunących po rozgrzanym asfalcie. Odgłos nagich stóp biegnących po trzeszczącej trawie. Niespokojnych palców odpruwających haftowany kwiat. Dźwięk papierowych skrzydeł unoszących się na nagłym wietrze. Jezioro oddychające przy brzegu.
Nie odezwałam się ani słowem. Danielle przewróciła się na drugi bok, ale nadal spała.
– Gdzieś tutaj kryje się odpowiedź – wyszeptała Angela (...)

***

Nagrody: Commonwealth Writers's Prize, Dobbie Award. 

Dziesięcioletnia Jennifer Day mieszka w małym górniczym miasteczku pełnym tajemnic. W otaczającym ją świecie dorosłych poszukuje przyczyn śmierci swojej nastoletniej siostry Beth. Próbując uporządkować ostatnie miesiące z jej życia, Jennifer odsiewa prawdę od kłamstw, ale mimo to wciąż natrafia na sekrety i kolejne pytania. Czy śmierć Beth była wypadkiem? Czy Jennifer lub ktokolwiek inny mogli ją uratować? 
Oczami Jennifer widzimy, jak jej siostra podejmuje nieudaną próbę przekroczenia progu dorosłości, a rodzina ulega powolnemu rozkładowi. W tej nagradzanej powieści Karen Foxlee doskonale uchwyciła smak dorastania w małym miasteczku oraz złożoność i absurdy w życiu rodzinnym.









Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger