Zainspirowana filmem Rytuał przypomniałam sobie, że kiedyś czytałam tą książkę i bardzo mi się podobała;)
Męska wyprawa, która okazała się sprawdzianem męskości i człowieczeństwa nie tylko w teorii. Piękne i dzikie krajobrazy wplecione w ludzki dramat.
Polecam;)
Czwórka biznesmenów z Atlanty ( Lewis Medlock, Ed Gentry, Bobby Trippe, Drew Ballinger) organizuje wyprawę w niedostępne tereny Appalachów. Pragną na jakiś czas uciec od cywilizacji i przeżyć prawdziwą męską przygodę, oddając się polowaniom, wędkowaniu i poznawaniu dzikiej przyrody.
Wyruszają na spływ rzeką, która wkrótce przestanie istnieć, ponieważ ma tam powstać zapora. Ale teraz rzeka jest dzika, nieokiełznana. Tak samo dzicy są mieszkańcy górskiej wioski, którzy nieprzychylnym okiem patrzą na obcych, wkraczających na ich teren.
Przyjaciele nie podejrzewają, że wyprawa w nieznane przekształci się w dramatyczną walkę o przetrwanie... Walkę z żywiołem, przyrodą, strachem, paranoją, przerażeniem, więzieniem i lękiem o własne życie.
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
Wcześniej
Rozwijała się wolno, niechętnie wyjawiając nam rzeźbę terenu i skręcała z głośnym szelestem, ilekroć któryś z nas puszczał jej krawędź. Ale w końcu poradziliśmy sobie, stawiając na każdym rogu po kuflu piwa.
Mieliśmy przed sobą rzekę, biegnącą około 250 km na północ przez góry.
Lewis wziął do ręki ołówek i postawił mały, wyraźny znak w miejscu, gdzie zieleń niziny przechodziła w brąz gór, po czym zaczął przesuwać dłoń w dół rzeki z północnego-wschodu na południowy zachód, przez drobne krzyżyki, mające oznaczać las.
Zamiast skoncentrować się na trasie, obserwowałem jego dłoń, która się zatrzymywała, żeby Lewis mógł nam coś objaśnić. Zdawało mi się, że rzeki i strumienie wstrzymują bieg, czekają cierpliwie, aż skończy.
Nagle Lewis obrócił ołówek i umieszczona na końcu gumka zakreślił elipsę wokół odcinka, długości około 80 km, gdzie rzeka wiła się ostrymi zakolami.
- Kiedy zrobią nowe pomiary i sporządzą nową mapę - powiedział - obszar ten będzie zaznaczony na niebiesko. Tam, w Entry, mają skończyć na wiosnę i wtedy cała dolina znajdzie się pod wodą. Ale na razie rośnie tam las. Wspaniała, dzika puszcza, zupełnie jak na Alasce. Musimy się tam koniecznie wybrać, zanim pośrednicy rozdrapią cały teren i przerobią na jeszcze jeden turystyczny raj.
Pochyliłem się nad mapą i wbiłem wzrok w obszar obrysowany niewidzialną kreską, usiłując sobie wyobrazić te przyszłe zmiany. Wzrost poziomu zagrożonej tamą wody, utworzenie się nowego jeziora, wspaniałe parcele nad jego brzegami. Przystanie, porozrzucane puszki po piwie oraz dolinę taką, jaka, zdaniem Lewisa, jest teraz - teren dziki i dziewiczy. Wziąłem głęboki oddech. Moje ciało, a zwłaszcza mięśnie barków i ramion, było gotowe do wyprawy. Rozejrzałem się po barze i znów popatrzyłem na mapę, odnajdując wzrokiem miejsce, gdzie mieliśmy rozpocząć spływ.
Nieco dalej, na południowy - wschód, kolory na mapie stawały się jaśniejsze.
- Czy to znaczy, że tu jest wyżej? - spytałem.
-Taaak - odparł Lewis spoglądając na mnie przeciągle, żeby dać mi poznać, jak naiwne jest moje pytanie.
"-Acha" - pomyślałem. "Zamierza to w coś obrócić. W lekcję. Morał. Zasadę życiową. Wielką próbę."
Ale powiedział tylko:
- Pewnie rzeka biegnie tam przez wąwóz, ale myślę, że bez trudu pokonamy ten odcinek w ciągu dnia. Woda powinna być całkiem niezła, zwłaszcza tutaj.
Nie bardzo wiedziałem, co znaczy "niezła", w odniesieniu do wody, ale skoro Lewis tak ja określił, to musiała spełniać dość wysokie wymagania.
Do wszystkiego podchodził bardzo indywidualnie. Robienie rzeczy po swojemu dawało mu największą satysfakcję. Najchętniej wybierał wyjątkowo wyspecjalizowaną i trudną dyscyplinę sportową, na ogół taka, którą można uprawiać samotnie, i dorabiał do niej własną teorię, a później wykładał ją innym.
Wraz z nim łowiłem pstrągi na muszkę, strzelałem z łuku, podnosiłem ciężary i fascynowałem się speleologią. Za każdym razem wypracowywał sobie cały system filozoficzny.
Nową pasją Lewisa były Kanadyjki.
Oparłem się wygodnie i podniosłem wzrok znad mapy. Naprzeciw mnie siedział Bobby Treppy. Miał rzadkie, przylizane włosy i jasno - żółtą karnację. Z trzech mężczyzn, siedzących przy stole, znałem go najsłabiej. Był sympatycznie cyniczny, a poza tym istniała chyba między nami jakaś nić porozumienia. Obaj wiedzieliśmy, że Lewisa należy traktować z przymrużeniem oka.
- Podobno tego typu zachcianki raz na jakiś czas nachodzą wszystkich w miarę zamożnych mężczyzn w naszym wieku - powiedział Bobby. - Tylko, że większość z nich kładzie się i czeka, aż im minie.
- Ta. A zanim przyjdzie im do głowy, żeby wstać, są już na cmentarzu - odparł Lewis. Każdy sobie obiecuje, że któregoś pięknego dnia weźmie się w garść i spróbuje odzyskać kondycję. Że znów będzie w formie, jak w szkole średniej, kiedy ganiał po boisku za piłką. Owszem, są tacy, co od czasu do czasu biegają. Ale kto dziś uprawia sprinty? Kto jeździ na spływy? Macie okazję - rzekł Lewis. W najbliższy weekend wystarczy tylko wziąć wolne z pracy w piątek. Albo płynę sam z Edem, albo płyniemy w czwórkę. Ale musicie się decydować od razu, żebym zdążył załatwić drugą Kanadyjkę (...)
***
Czterej koledzy wybierają się na spływ kajakowy górską rzeką. Ten wypad ma być przygodą, oderwaniem się od monotonii miejskiego życia. Rzeczywistość jednak przerasta ich wyobrażenia... Powieść przyniosła wielki rozgłos autorowi, uchodzi za przykład mocnej, tzw. męskiej literatury. Na jej podstawie nakręcono film pod tym samym tytułem z Burtem Reynoldsem w roli głównej.
EKRANIZACJA
/KLIKNIJ ZDJĘCIE/
TRAILER