"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Pasażerka Lisa Lutz

"Brak tożsamości jest niebezpieczny. Jeden fałszywy krok, ktoś odkrywa, że jesteś nikim, i w końcu wszyscy dowiadują się, kim naprawdę jesteś."

W sumie ocena dobrnęłaby do 7, ale musiałam obniżyć za monotonię...
Intrygujący początek, ale potem...
...jakbym non stop słuchała fragmentu piosenki Aerosmith "Janie's Got a Gun": 


"Run away, run away from the pain
Yeah, yeah, yeah, yeah, yeah
Run away, run away from the pain
Yeah, yeah, yeah, yeah, yeah
Run away, run away, run, run away"

I puenta taka skromna... Po tym całym uciekaniu i skręcających ścieżkach życia głównej bohaterki sądziłam, że będzie tam chodziło o dużo więcej...

Plusem jest bardzo dobra narracja, która jest sztuką przy tego rodzaju opowieści "drogi" :) Klimat też jest utrzymany na dobrym poziomie.
Przeczytana w jeden wieczór, co prawda z opadającymi emocjami, ale do końca, więc to też na plus. 


Historia aż się prosi o dobrą ekranizację:)


MOJA OCENA: 6/10



PRZECZYTAJ FRAGMENT!



TANYA DUBOIS


Rozdział pierwszy

Kiedy znalazłam mojego męża leżącego u podstawy schodów, najpierw próbowałam przywrócić go do życia, zanim w ogóle zaczęłam rozmyślać nad pozbyciem się ciała. Naciskałam jego baryłkowatą klatkę piersiową i wdmuchiwałam powietrze w sine usta. Pierwszy raz od lat nasze wargi zetknęły się, jednak nie cofnęłam się ze wstrętem.
Odpuściłam po dziesięciu minutach. Frank Dubois odszedł na dobre. Taki spokojny i cichy, wydawał się pogrążony w niewinnej drzemce, choć bywał głośniejszy we śnie niż na jawie. Prawdę mówiąc, gdybym podejrzewała, jak z biegiem czasu Frank zacznie chrapać, nigdy w życiu bym za niego nie wyszła. Zresztą gdybym mogła przeżyć wszystko jeszcze raz, za żadne skarby świata nie zostałabym jego żoną, nawet gdyby spał jak anioł. Gdybym mogła przeżyć wszystko jeszcze raz, mnóstwo rzeczy zrobiłabym całkiem inaczej. Jednak spoglądając wówczas na nieruchomego i nagle milczącego Franka, wcale aż tak bardzo nie przejmowałam się jego odejściem. Wydawało się, że nadszedł dobry moment, żeby powiedzieć sobie „do widzenia”. Nalałam szklaneczkę bourbona, którego Frank przechowywał na specjalne okazje, usiadłam na zamszowej kanapie firmy La-Z-Boy i wypiłam, żeby uczcić pamięć zmarłego.
Na wypadek gdybyście się zastanawiali, to nie, nie zrobiłam tego. Nie miałam nic wspólnego ze śmiercią Franka. Niestety, nie mam alibi, więc musicie uwierzyć mi na słowo. Kiedy on opuszczał ten padół, ja akurat brałam prysznic. Po prostu runął ze schodów, o ile zdołałam się zorientować. Ostatnio dokuczały mu zawroty głowy. Wiem, to bardzo dogodny zbieg okoliczności. Wątpię, żeby komuś o tym wspominał. Gdybym zaczekała na policję i powiedziała im prawdę, być może życie potoczyłoby się zwykłym trybem. Naturalnie już bez Franka.
Nalałam sobie kolejnego drinka i zaczęłam się zastanawiać, jakie mam możliwości działania. Z początku pomyślałam o pozbyciu się ciała. Wtedy mogłabym władzom wcisnąć bajeczkę, że Frank porzucił mnie dla innej kobiety. Albo że uciekł przed lichwiarzami. Wszyscy wiedzieli, że kochał karty, ale nie miał do nich za grosz talentu.
Postanowiłam przeprowadzić test siły, żeby sprawdzić, czy to w ogóle możliwe. Szarpnęłam za opuchnięte, stwardniałe stopy Franka – stopy, które od dawna budziły we mnie wstręt. Dlaczego trzeba dorosłemu facetowi przypominać o tym, że należy obcinać paznokcie u nóg? Przeciągnęłam ciało o jakieś trzydzieści centymetrów od miejsca, gdzie upadł, zanim dałam za wygraną. Przez ostatni rok Frank nieźle przytył, ale nawet gdyby był smukły, to i tak nie wyobrażałam sobie, gdzie można by go ukryć tak skutecznie, aby nigdy nie został odnaleziony. W dodatku teraz za jego głową widniała wielce podejrzana smuga krwi w kształcie znaku zapytania. Być może udałoby mi się to jakoś wytłumaczyć, gdybym wezwała policję i została na miejscu… Ale wtedy oni zaczną mi się uważnie przyglądać, a ja niezbyt lubię, kiedy ludzie przyglądają mi się w ten sposób.
Próbowałam wyobrazić sobie mój proces. Ja, wyszorowana do czysta, z włosami ściągniętymi do tyłu w kok jak u porządnej nauczycielki, w dziewiczej, kwiecistej sukience z kołnierzykiem w stylu Piotrusia Pana, staram się wyglądać jak uosobienie niewinności, choć moja pokerowa twarz o ściągniętych rysach jest sucha jak pieprz. Nie potrafię wyobrazić sobie, w jaki sposób miałabym przywołać łzy albo przybrać wyraz twarzy osoby wstrząśniętej tragedią, która ją spotkała. Już nie umiem okazywać uczuć. To było coś, co Frankowi zawsze się we mnie podobało. Kiedyś miałam zwyczaj płakać z byle powodu, ale to było całe wieki temu. Moje serce zostało złamane tylko raz, za to całkowicie.
Siedząc w fotelu Franka ze szklaneczką w dłoni, udawałam, że rozważam różne opcje, choć tak naprawdę istniało tylko jedno wyjście.
Frank trzymał zaskórniaki na hazard w swojej skrzynce narzędziowej. Było tam nieco ponad tysiąc dwieście dolarów. Spakowałam się jak na krótką wycieczkę i wrzuciłam walizkę na tył należącego do Franka pick-upa chevy.
Zostawiałam za sobą tylko dwoje ludzi, oczywiście nie licząc Franka: Carol z baru i doktora Mike’a.
Doktor Mike był czołowym rehabilitantem w Waterloo w stanie Wisconsin. Pracowało ich tam dwóch, więc konkurencja nie wydawała się zbyt ostra. Przejął obowiązki przed trzema laty, zastępując odchodzącego na emeryturę doktora Billa. Od czasu wypadku miałam kłopoty z kręgosłupem i doktor Bill nastawiał mnie raz albo dwa razy w miesiącu. Z doktorem Mikiem widywałam się o wiele częściej. Kiedy pierwszy raz położył na mnie ręce, poczułam coś w rodzaju elektrycznego wstrząsu, zupełnie jakbym obudziła się po raz pierwszy od lat. Wróciłam tam tydzień później i sprawa się powtórzyła. W następnym tygodniu znowu przyszłam. Potem opuściłam jedną wizytę i doktor Mike wstąpił do baru, żeby sprawdzić, jak sobie daję radę. Frank akurat wyjechał na ryby, a doktor Mike zaproponował, że mnie naprostuje w pokoiku na zapleczu. Tym razem nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Nie, nie mogę o tej godzinie zawracać głowę Carol. Pobudzę dzieciaki. Może z drogi wyślę jej jakąś pocztówkę.
Mój rehabilitant miał gabinet na parterze swojego trzypiętrowego domu w stylu królowej Anny, położonego w ładnej części miasta. Najmądrzej byłoby wynosić się stąd teraz, uciekać przez te cenne godziny, kiedy wszyscy sądzili, że Frank wciąż należy do grona żywych. Jednak na tym świecie miałam kilka poważnych zobowiązań, a doktor Mike był jednym z nich.
Skierowałam chevy trucka Franka w stronę domu doktora Mike’a i wyjęłam klucz spod kamienia. Otworzyłam drzwi, a następnie wkroczyłam do sypialni. Pogrążony w głębokim śnie doktor Mike mruczał cichutko jak syjamski kot, którego miałam jako dziecko. Zresztą w ruchach też przypominał kota. Budząc się, zawsze wyciągał swoje kościste członki, na przemian powoli i z rozmysłem, albo ostro i szybko. Zdjęłam ubranie i wsunęłam się do łóżka obok niego.
Doktor Mike obudził się i objął mnie ramieniem.
– Chcesz, żeby cię nastawić? – zamruczał.
– Mmm…
To był taki nasz mały żarcik. Pocałował mnie w kark, potem w usta, a następnie przewrócił się na plecy i czekał, żebym zaczęła. To był jego sposób: nigdy nie robiliśmy tego, o ile ja nie podjęłam decyzji. Tak to zaczęłam, tak postępowałam przez cały czas, i dzisiaj tak zamierzałam to zakończyć.
Doktora Mike’a i mnie nigdy nie łączyła wielka miłość. Po prostu szłam do niego, kiedy chciałam zapomnieć. Kiedy byłam z doktorem, zapominałam o Franku, zapominałam o nieustannej ucieczce przed prawem, zapominałam o kimś, kim niegdyś byłam.
Kiedy skończyliśmy, Mike masował moje obolałe plecy i próbował naprostować mi kręgosłup.
– Jesteś dziś kompletnie poskręcana. Czy coś się wydarzyło? Czy zrobiłaś coś, czego nie powinnaś była zrobić?
– Prawdopodobnie – odpowiedziałam wymijająco.
Doktor Mike odwrócił mnie na plecy.
– Coś się zmieniło – stwierdził.
– Najwyższy czas, prawda?
Czułam się jak drobinka kurzu, zamrożona zbyt długo w kostce lodu. Powinnam była zrobić coś ze swoim życiem na długo przedtem, nim sztywny Frank mnie do tego zmusił.
Zerknęłam na zegarek. Właśnie minęła północ. Najwyższa pora się stąd wynosić. Ubrałam się szybko.
Doktor Mike przyglądał mi się wzrokiem profesjonalisty.
– To koniec, prawda?
Nie mam pojęcia, jak na to wpadł, ale udało mu się zgadnąć. Nie było sensu odpowiadać.
– W ciągu kilku następnych dni pewnie coś o mnie usłyszysz. Chcę po prostu, żebyś wiedział, że to nieprawda. Możliwe, że później usłyszysz o mnie jeszcze inne rzeczy. Większość z nich także nie będzie prawdziwa – powiedziałam.
Po raz ostatni pocałowałam go na pożegnanie.
Przejechałam trzydzieści mil i dopiero wtedy zatankowałam wóz. Miałam przy sobie kartę debetową oraz kartę kredytową, z których pobrałam najwyżej po dwieście dolarów. Przejechałam kolejnych dwadzieścia mil do następnej stacji benzynowej, wypiłam filiżankę mocnej kawy i wyjęłam z każdej karty kolejne dwie setki. Frank zawsze był sknerą, gdy chodziło o nasze pieniądze. Miałam jedną kartę kredytową i niewielki rachunek w banku, ale nic z tego nie zapewniało wystarczających środków, gdybym na przykład zapragnęła udać się na przedłużone wakacje. Zrobiłam jeszcze jeden przystanek w Quick Mart, podjęłam następne czterysta dolarów i wrzuciłam obie karty do kontenera na śmieci, który stał za sklepem. Teraz miałam przy sobie dwa tysiące czterysta dolarów i chevy trucka, którego niebawem będę musiała się pozbyć. Psiakrew, należało podbierać pieniądze od chwili, gdy tylko dostałam klucz do kasy w barze. Powinnam była przewidzieć, że ten dzień kiedyś nadejdzie (...)

***
Trzymający w napięciu thriller psychologiczny. Czy Tanya Dubois zabiła swojego męża? Nawet ona tego nie wie, stojąc nad jego zwłokami. Nie pamięta co wydarzyło się wcześniej, nie ma pojęcia, czy to ona zepchnęła go ze schodów. Ogarnięta paniką, wybiega z domu wsiada do samochodu i rusza na oślep przed siebie. Potem nie ma już wyboru: jej ucieczka oznacza przyznanie się do winy, nie pozostaje jej więc nic innego jak kluczyć, mylić tropy, przybierać fałszywe tożsamości. W miarę upływu czasu nabiera coraz silniejszego przekonania o swojej niewinności, ale czy zdoła zebrać dowody, które to potwierdzą?







Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger