"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Ruiny Scott Smith

Jeden z najlepszych dżunglowych horrorów ever - mój ulubiony!

Dżungla. Majowie. Tajemniczy szczyt. Przerażająca winorośl. Ale serio - PRZERAŻAJĄCA.

Czterech amerykańskich turystów - Eric, jego dziewczyna Stacy, jej najlepsza przyjaciółka Amy i chłopak Amy, Jeff, student medycyny - spędzają wakacje w Meksyku. Zaprzyjaźniają się z niemieckim turystą o imieniu Mathias i grupą Greków. 
Mathias przekonuje wszystkich, aby towarzyszyli mu w poszukiwaniach brata Heinricha, który zaginął, szukając swojej dziewczyny, którą poznał przy wykopaliskach archeologicznych. 
Szóstka znajomych udaje się na Yucatan w poszukiwaniu Heinricha. 
Kierowca pick-upa, który zabiera ich na obrzeża dżungli, mówi jednej z dziewczyn, że miejsce, do którego jedą, nie jest dobre, ale nie chce powiedzieć nic więcej...
Grupa pobliżu wioski Majów odkrywa ukrytą ścieżkę prowadzącą do dużego wzgórza, pokrytego winoroślą i otoczonego gołą, pozbawioną roślinności ziemią. Ignorując ostrzeżenia młodego chłopca, który podążył za nimi do wioski, wchodzą na wzgórze...
I tu zaczyna się PRAWDZIWY KOSZMAR!

Ekranizacja tez daje radę;)

POLECAM!

MOJA OCENA: 9/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!


Poznali Mathiasa na jednodniowej wycieczce do Cozumel. 
Wybrali się na nurkowanie przy zatopionym statku, i nawet wynajęli przewodnika, ale boję wskazującą położenie wraku zerwał sztorm i przewodnik nie mógł znaleźć właściwego miejsca. Więc po prostu pływali dookoła bez konkretnego celu. I wtedy z wody wynurzył się Mathias. Wypłynął ku nim z głębiny niczym tryton, z akwalungiem na plecach. Uśmiechnął się, kiedy mu wyjaśnili sytuację, i skierował ich do wraku. 
Był Niemcem, ogorzałym od słońca, wysokim, z krótko ściętymi blond włosami i bladoniebieskimi oczami. Na prawym przedramieniu miał tatuaż, czarnego orła z czerwonymi skrzydłami. Pożyczał im akwalung, każdemu po kolei, żeby mogli zejść na dziewięć metrów i obejrzeć wrak z bliska. Okazywał im spokojną życzliwość i mówił po angielsku tylko z lekkim akcentem, a kiedy wdrapali się z powrotem na łódź przewodnika, żeby wrócić na brzeg, wszedł razem z nimi. 
Greków poznali dwa wieczory później, na plaży niedaleko hotelu w Cancun. Stacy się upiła i obściskiwała z jednym z nich. Nic więcej nie zaszło, ale odtąd niezależnie od tego, co akurat robili czy dokąd się wybierali, Grecy zawsze byli w pobliżu. Oczywiście żadne z nich nie znało greki, a Grecy nie mówili po angielsku, więc kontakty ograniczały się do uśmiechów, kiwania głowami, czasem dzielenia się jedzeniem czy piciem. 
Trzej Grecy mieli niewiele ponad dwadzieścia lat, tak samo jak Mathias i reszta — wydawali się nastawieni przyjaźnie, chociaż jednocześnie jakby ich śledzili. Grecy nie tylko nie mówili po angielsku, nie znali też hiszpańskiego. Przybrali jednak hiszpańskie imiona, co ich widocznie bardzo bawiło. Przedstawili się jako Pablo, Juan i Don Kichot, wymawiając imiona z dziwnym akcentem i stukając się w piersi. Właśnie z Don Kichotem Stacy się miziała. Wszyscy jednak wyglądali podobnie — barczyści masywni, z długimi ciemnymi włosami związanymi z tyłu w kucyki — toteż nawet Stacy z trudem ich rozróżniała. Możliwe, że dla żartu zamieniali się imionami, więc ten, który we wtorek odgrywał Pabla, w środę upierał się z uśmiechem, że ma na imię Juan. Zwiedzali Meksyk od trzech tygodni. 
Był sierpień, idiotyczna pora, żeby podróżować na Jukatan. Za gorąco, zbyt wilgotno. Prawie codziennie po południu zrywały się burze, nagłe ulewy, które w kilka sekund mogły zalać ulicę. Z nastaniem mroku nadlatywały ogromne huczące chmary moskitów. 
Amy początkowo narzekała i żałowała, że nie pojechali do San Francisco. W końcu Jeff stracił cierpliwość i nagadał jej, że psuje innym przyjemność, więc przestała mówić o Kalifornii — o jasnych, rześkich dniach, tramwajach, wieczornej mgle. W końcu tutaj wcale nie było tak źle — tanio i mało ludzi. Postanowiła więc wykorzystać ten pobyt jak najlepiej. 
Było ich czworo: Amy, Stacy, Jeff i Eric. Amy i Stacy były najlepszymi przyjaciółkami. Na wyjazd obcięły włosy krótko na chłopaka i nosiły jednakowe panamskie kapelusze, w których pozowały do zdjęć, stojąc obok siebie. Wyglądały jak siostry — Amy jasna, Stacy ciemna — drobne, ledwie metr pięćdziesiąt wzrostu, szczupłe, niemal eteryczne. Zachowywały się też jak siostry: szeptane sekrety, porozumienie bez słów, znaczące spojrzenia. Jeff był chłopakiem Amy, Eric — chłopakiem Stacy. Chłopcy przyjaźnili się, chociaż właściwie wcześniej nie byli przyjaciółmi. 
To Jeff wpadł na pomysł podróży do Meksyku, ostatniego wyskoku, zanim on i Amy zaczną szkołę medyczną na jesieni. Znalazł sporo informacji w Internecie: tanio, nie można przepuścić takiej okazji. Mieli zamiar spędzić trzy leniwe tygodnie na plaży, na opalaniu się i nicnierobieniu. namówił Amy, żeby z nim pojechała, potem Amy namówiła Stacy, a Stacy namówiła Erica. Mathias powiedział im, że przyjechał do Meksyku z młodszym bratem Henrichem, ale Henrich zaginął. 
Była to skomplikowana historia i żadne z nich nie rozumiało wszystkich okoliczności. Za każdym razem, kiedy pytali o to Mathiasa, denerwował się i odpowiadał niejasno. Przerzucał się na niemiecki, wymachiwał rękami i łzy napływały mu do oczu. W końcu przestali go wypytywać, dalsze naciskanie wydawało się niegrzeczne. Eric uważał, że w grę wchodzą narkotyki, że brat Mathiasa ukrywał się przed władzami, ale czy ścigały go władze niemieckie, amerykańskie czy meksykańskie, tego nie wiedział. W każdym razie doszło do jakiejś bójki, tyle wszyscy zrozumieli. Mathias pokłócił się z Henrichem, może nawet go uderzył, a potem Henrich znikł. Mathias oczywiście się martwił. Czekał na brata, żeby razem z nim wrócić samolotem do Niemiec. Czasami wydawał się przekonany, że Henrich w końcu się pojawi i wszystko dobrze się skończy, ale kiedy indziej jakby w to nie wierzył. 
Mathias był skryty z natury, typ raczej słuchacza niż gawędziarza, skłonny do nagłych napadów chandry, zwłaszcza w tej sytuacji. Cała czwórka bardzo się starała go rozweselić. Eric opowiadał kawały. Stacy naśladowała różne osoby. Jeff wskazywał interesujące widoki. A Amy robiła mnóstwo zdjęć, nakazując wszystkim się uśmiechać. We dnie opalali się na plaży, pocąc się jedno przy drugim na jaskrawych ręcznikach. Pływali i nurkowali z maską, spiekli się i skóra im złaziła. Jeździli konno, wiosłowali w kajakach, grali w minigolfa. Któregoś popołudnia Eric namówił towarzystwo na wynajęcie żaglówki, okazało się jednak, że nie ma takiej wprawy w żeglowaniu, jak utrzymywał, i musieli zostać doholowani do brzegu. Kosztowało ich to sporo wstydu i pieniędzy. 
Wieczorami jedli owoce morza i pili za dużo piwa. Eric nie wiedział o Stacy i tym Greku. Poszedł spać po obiedzie, a pozostała trójka włóczyła się po plaży z Mathiasem. Za jednym z sąsiednich hoteli płonęło ognisko i w altanie grał zespół. Właśnie tam spotkali Greków. Grecy pili tequilę i klaskali do taktu. Podzielili się butelką. Stacy usiadła przy Don Kichocie i było dużo gadania we wzajemnie niezrozu-miałych językach, i dużo śmiechu, butelka krążyła wokoło i wszyscy krzywili się od palącego alkoholu, a potem Amy się odwróciła i zobaczyła, że Stacy obejmuje Greka. To nie trwało długo. Pięć minut całowania, nieśmiałe dotknięcie jej lewej piersi, a potem zespół zakończył występ. Don Kichot chciał, żeby poszła do jego pokoju, ale ona uśmiechnęła się i pokręciła głową, i na tym się skończyło. 
Rano Grecy rozłożyli ręczniki na plaży obok Mathiasa i pozostałej czwórki, a po południu wszyscy razem pływali na nartach wodnych. Kto nie widział całowania, ten by się nie domyślił, Grecy zachowywali się jak pełni szacunku dżentelmeni. Eric chyba też ich polubił. Próbował ich nakłonić, żeby go nauczyli brzydkich stów po grecku. Rozczarował się jednak, bo nie potrafił odgadnąć, czy uczyli go właśnie tych słów, na których mu zależało (...)

***
Dwie zaprzyjaźnione pary Amerykanów, Jeff i Amy, Eric i Stacy, spędzają wakacje w Meksyku. Słońce, plaża, beztroskie flirty, nowe przyjaźnie... Kiedy poznany Niemiec przychodzi z wiadomością, że jego brat nie wrócił z wyprawy na wykopaliska archeologiczne, młodzi postanawiają wyruszyć na poszukiwania. Jedynym śladem jest odręcznie naszkicowana mapa. Ekspedycja ratunkowa rychło przeradza się w brutalną walkę o przetrwanie... Najlepszy horror ostatniej dekady! Jeden z największych bestsellerów 2006 roku w USA, gorąco rekomendowany przez samego Stephena Kinga. 




 



EKRANIZACJA
/KLIKNIJ ZDJĘCIA/


TRAILER







Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger