"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Śpiący Książę Melinda Salisbury

Ta część zdecydowanie lepsza od jedynki! Warto było troszkę poczekać!
Polecam czytać całość w kolejności!

MOJA OCENA: 9/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!

Stróż nocny na Wschodniej Bramie złapał się za szyję, w której nagle poczuł silne ukłucie. Gdy jego nogi odmówiły posłuszeństwa, a ciało stało się wiotkie, spojrzał na swoje palce, śliskie od krwi czerniejącej w przytłumionym blasku lampy oświetlającej bramę. Był martwy, zanim upadł na ziemię.
Golem przeszedł nad jego zwłokami.
Kolejny stróż odwrócił głowę, jego usta rozwarły się do krzyku, przekleństwa albo błagania o litość. Zamachnął się na stwora mieczem, jednak było już za późno. Srebrzysty błysk przeszył powietrze, a strażnik osunął się na ziemię. Jego krew zmieszała się z krwią martwego towarzysza.
Nieregularna, pusta przestrzeń, w której powinna znajdować się twarz golema, zwrócona była ku niebu, jakby w poszukiwaniu jakiegoś dźwięku lub zapachu. Golem przeszedł przez bramę, a jego zniekształcona głowa uderzyła o lampę, która, rozkołysana, rzuciła koszmarne cienie na grubą, kamienną ścianę. Olej rozlał się i zadymił, płomień przygasł i zamigotał. Zostawiając za sobą krwawe odciski stóp, golem wszedł przez bramę do pogrążonego we śnie królewskiego miasta Lortune. Jedną ręką ciągnął za sobą maczugę tak długą, jak on sam, w drugiej trzymał wielki topór o podwójnym ostrzu.
Chwilę później z mroku wyłonił się kolejny golem z toporem i maczugą tkwiącymi w sękatych dłoniach. Jego broń nie zasmakowała jeszcze krwi.
Oba stworzenia kroczyły naprzód, powoli i nieustępliwie. Idąc, kołysały się rytmicznie na boki, bardziej przypominając statki na oceanie niż jakiekolwiek istoty żyjące na lądzie.
Za nimi podążał Śpiący Książę.
W odróżnieniu od szkaradnych golemów, książę był piękny. Jego srebrnobiałe włosy odbijały światło księżyca i opadały na plecy niczym wodospad. Jego oczy, kiedy padło na nie światło rzucane przez lampę, wydawały się złote: jak monety, jak miód. Był wysoki, szczupły i poruszał się z gracją, która sprawiała, że każdy jego krok zdawał się być początkiem tańca. W dłoniach trzymał dwa płaskie miecze o wygiętych ostrzach i złotych rękojeściach, które zdobiły symbole pochodzące z martwego od wieków świata. Tej nocy nie miał jednak zamiaru ich użyć ani brukać się krwią. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z jego planem, nie będzie musiał. Tym razem miecze miały tylko robić wrażenie, aby wszyscy, którzy nie śpią, mogli wyjrzeć przez okno i zobaczyć go w całej okazałości, gdy będzie szedł przez ich miasto. Nieważne, czy będzie to starsza kobieta, której ból uniemożliwił odpoczynek, czy mały chłopiec, którego zbudził straszny sen. Chciał zostać zauważony, ale nie przez każdego. Jeszcze nie teraz. Chciał, żeby krążyły plotki o tym, jak wszedł do miasta, nie napotkawszy oporu, i zajął je. Jak najechał na miasto i zamek z pomocą jedynie dwóch golemów, nikogo przy tym nie zabijając – nie licząc tych, którym płacono za ochronę Lortune przed napaścią. Chciał, żeby mieszkańcy szeptali potajemnie o tym, jak wytwornie wyglądał, kiedy mijał ich domy. Chciał, żeby pamiętali, że mógł kazać zabić ich wszystkich we śnie, ale nie zrobił tego. Oszczędził ich, swoich poddanych.
Chciał, żeby jego nowi poddani mieli o nim dobre zdanie – przynajmniej za jakiś czas. Ojciec powiedział mu raz, że rządzić można na dwa sposoby: poprzez strach albo poprzez miłość. Nie mógł oczekiwać, że Lormeranie go pokochają, jeszcze nie teraz, ale mógł sprawić, że będą się go bali. Mógł to zrobić bez trudu.
Szedł za swymi golemami przez pogrążone w ciszy miasto, spoglądając z dezaprobatą na brudne chodniki i ulice, na plamy po nieczystościach wylewanych z okien na zewnątrz, na budynki stłoczone w cieniu zamku, ciasne i brudne, bardziej przypominające szopy niż domy bogatych kupców i rzemieślników w stolicy królestwa.
Gdy zaglądał do okien mijanych po drodze domów, na widok niewyszukanych mebli i ponurego wystroju wnętrz na jego twarzy malował się niesmak. Spojrzał w górę, w kierunku zamku Lormere – solidnej, kwadratowej twierdzy pogrążonej w ciemności i we śnie, tak jak jej mieszkańcy. Zamek był brzydki jak reszta miasta, ale lepszy taki niż żaden...

Golemy po raz kolejny wykonały swoje zadanie na Wodnej Bramie, która była najsłabiej zabezpieczonym wejściem do zamku Lormere, mimo przydzielenia przez nowego króla dodatkowej straży. Osiem ciał – czterech uzbrojonych wartowników przy bramie i czterech na blankach muru obronnego – padło na ziemię, milknąc na zawsze. Tym razem Śpiący Książę zmuszony był włączyć się do walki, aby szybko ją zakończyć. Zaatakował ludzi przy bramie, podczas gdy jego potwory biły i rąbały łuczników dwadzieścia stóp wyżej, na murach. Strzały odbijały się od glinianej skóry golemów, które nawet jeśli zdawały sobie sprawę z tego, że ktoś do nich strzela, nie dały tego po sobie poznać. Masakrowały strażników, wgniatając ich czaszki w ziemię.
Na złotej tunice Śpiącego Księcia pojawiła się krew. Próbując ją zetrzeć, jeszcze bardziej rozmazał ją na aksamicie. Jego twarz pociemniała, a golemy w odpowiedzi zamachnęły się maczugami i tupnęły, ich ruchy zdradzały poruszenie. Książę przemknął obok nich i udał się ścieżką biegnącą wśród budynków i ogrodów warzywnych w stronę górującego nad nimi zamku.
Nagle, niespodziewanie, nocną ciszę przerwał dźwięk rogu. Książę odwrócił się i pomknął w stronę Wodnej Bramy, golemy ociężale ruszyły za nim. Na ziemi leżał strażnik – był blady, ale nie martwy, jak mogło się początkowo wydawać. Dmuchał szaleńczo w róg, a jego oczy wychodziły na wierzch przy każdej próbie wydobycia dźwięku. Śpiący Książę wbił jeden ze swoich mieczy w klatkę piersiową mężczyzny, zatrzymując bicie jego serca oraz dźwięk rogu.
Było jednak za późno. Gdy spojrzał w stronę zamku, zobaczył światła migoczące w oknach, które chwilę wcześniej były całkiem ciemne. Usłyszał dźwięki innych rogów podnoszących alarm i krzyki ludzi. Westchnął. Sięgnął do kieszeni, wyjął z niej arkusz pergaminu i rysik, napisał kilka słów, a następnie rozdarł papier na pół. Wskazał na golemy, które wyciągnęły w jego kierunku otwarte dłonie. Śpiący Książę umieścił na każdej oddarty kawałek pergaminu. Przez moment leżały na glinianej powierzchni, która chwilę później stała się płynna, wciągając pergamin w głąb, a następnie powróciła do swojej pierwotnej postaci. Krzyki stały się głośniejsze i bliższe, a w ciemnościach nocy rozległ się świst strzał.
Śpiący Książę westchnął. Wraz ze swoimi golemami ruszył w ciszy w stronę dobiegających go hałasów. Przeciął powietrze mieczem i uśmiechnął się.

W Wielkiej Sali zamku stał król Lormere. Ubrany był w jasnokremowe bryczesy, bufiastą białą koszulę i nierówno zawiązane wysokie buty. Z niepokojem przyglądał się Śpiącemu Księciu, który również lustrował swojego przeciwnika, przechylając głowę z zaciekawieniem. Strój księcia był teraz podarty i przesiąknięty czerwienią, jego piękne włosy pozlepiała zakrzepła posoka. Oczy, płonące w zbroczonej krwią twarzy, skupione były na królu. Za nim leżały stosy ciał. Żołnierze, strażnicy i nierozważni służący, którzy próbowali bronić swojego króla, rozrzuceni byli po kamiennej posadzce jak zepsute zabawki. Makabryczna, usłana trupami ścieżka wiodła od Wodnej Bramy, poprzez ogrody i korytarze, aż tutaj, do miejsca, w którym bitwa miała osiągnąć swój szczyt.
Po drugiej stronie Wielkiej Sali, w pobliżu drzwi prowadzących do królewskiej Sali Słonecznej, leżał w bezruchu jeden z golemów. Fartowne uderzenie jednego ze strażników pozbawiło go ramienia, osłabiając alchemiczną kontrolę nad golemem. Dzięki temu kolejny strażnik miał szansę na pozbawienie go głowy. Upadając, zmiażdżył on swego pogromcę w ostatecznym, ironicznym akcie zemsty. Drugi golem stał w drzwiach do Wielkiej Sali, czekając na pozostałych strażników, którzy jeszcze nie brali udziału w starciu.
Nikt się nie zjawił.
Król trzymał coś w dłoniach: metalowy dysk na łańcuchu, który unosił przed sobą niczym prezent dla Śpiącego Księcia. Śpiący Książę uśmiechnął się pobłażliwie.
– Gdybyśmy tylko porozmawiali – powiedział nagle król. Jego twarz, otoczona burzą czarnych loków, była blada.
– Nie będziemy rozmawiać, Mereku z Lormere – powiedział Śpiący Książę miękkim, spokojnym głosem, który kontrastował z jego uśmiechem szaleńca. – Twoi ludzie nie żyją. Twój zamek i królestwo należą do mnie. Jedyne słowa, jakie chcę teraz od ciebie usłyszeć, to błaganie o litość.
Ciemne oczy Mereka błysnęły.
– Nie usłyszysz ich, zapewniam cię – odrzekł. – Nie umrę, żebrząc. – Po czym rzucił się do przodu.
Śpiący Książę uchylił się i uniósł jeden z mieczy, wykonał nim w powietrzu łuk i zatopił w nieosłoniętej piersi nowego lormerańskiego króla.
Zaskoczony Merek jęknął cicho, spoglądając na Śpiącego Księcia z dziecięcym wręcz niedowierzaniem. Jego powieki opadły i osunął się na ziemię. Śpiący Książę przyglądał mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Przestąpił ponad ciałem króla i przeszedł przez salę, wchodząc schodami na podwyższenie. Za długim drewnianym stołem znajdowała się pieczęć Domu Belmis – tarcza ozdobiona trzema złotymi słońcami i trzema srebrnymi księżycami na krwistoczerwonym tle. Książę prychnął z obrzydzeniem, zdarł ją ze ściany i rzucił na podłogę, po czym przeszedł nad nią i skierował się w stronę wysokiego, rzeźbionego krzesła pośrodku stołu. Osunąwszy się na nie, przeciągnął palcem po zdobieniach, a jego usta ponownie się skrzywiły. Tanie, chłopskie rzemiosło. Zasługiwał na coś lepszego.
A teraz, kiedy Lormere należy do niego, zdobędzie to (...)

***
Od kiedy brat Errin, Lief, zniknął, jej życie stało się nie do zniesienia. Musi troszczyć się sama o chorą matkę oraz uzbierać pieniądze na czynsz, sprzedając nielegalne ziołowe mikstury. Jednak to nic w porównaniu z nadejściem mściwego Śpiącego Księcia, którego Królowa właśnie obudziła z jego zaczarowanego snu. Kiedy ludność z wioski Errin zostaje przesiedlona, w efekcie wojny ze Śpiącym Księciem, Errin zostaje pozostawiona samej sobie, bez dachu nad głową. Jedyną osobą, którą może prosić o pomoc jest Silas - tajemniczy młody człowiek, który kupuje od niej śmiertelne trucizny, nie ujawniając jednak, do czego są mu potrzebne. Silas obiecuje pomoc. Jednak znika w tajemniczych okolicznościach, a Errin musi podjąć wędrówkę przez królestwo będące na skraju wojny i szukać innego sposobu, by uratować siebie i matkę. To, co odkrywa podczas swojej podróży obraca w gruzy całą dotychczasową wiedzę o jej świecie. Z oddechem Śpiącego Księcia na karku Errin musi dokonać bolesnego wyboru, który wpłynie na los całego królestwa.






ZGARNIJ EBOOKA Z


Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger