"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Niewolnica Isaura Bernardo Guimaraes

"Ach, w jakże ciężkiej niewoli
od dziecka przyszło mi żyć...
Ziarnem posianym w jałowej roli
po wieczne czasy mam już być!
Nawet łzy gorzkie mej niedoli,
głęboko w sercu muszę skryć.
Próżno wyciągam me ramiona!
We mgle już znika postać twa...
Miłość na zawsze jest wzbroniona
mojemu sercu, nawet w snach.
Tylko do cierpień jam stworzona,
z marzeń nie został nawet ślad.
Pod wolnym niebem pól szerokich
wolne powietrze wdycha kwiat,
gdzieś nad szczytami gór wysokich
w wolnych przestworzach buja ptak..
Mnie przeznaczony ból głęboki,
dla mnie zamknięty wolny świat!
Ucisz twe serce, niech nie płacze!
Nawet twe żale zbrodnią są.
Cierpienie twoje nic nie znaczy,
niewola wieczna dolą twą.
Jej piętna nikt ci nie wybaczy:
ta łza też nie jest twoją łzą!"

Reżyser serialu był geniuszem. Zrobił świetny serial na podstawie tej rzewnej, prostej historii, pisanej narracją skierowaną chyba dla dzieci;))))

Jednakże.

Czytało się mi to z dużym sentymentem, choć nie ukrywam, że serial darzę o wiele większym uczuciem.
Można czytnąć, króciutkie to to jest.

Skróciku nie wrzucam, bo chyba każdy z nas wie, o co chodziło w tej historii;)


MOJA OCENA: 5/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

ROZDZIAŁ 1

Działo się to w pierwszych latach panowania Dom Pedra Drugiego.
W żyznym i dostatnim okręgu Campos de Goitacases, nad brzegiem Paraiby, nie opodal miasteczka Campos, leżała piękna i okazała hacjenda.
Dom mieszkalny — harmonijny w proporcjach, obszerny i wykwintny — stał pośród miłej dla oka równiny, u podnóża wysokich wzgórz okrytych lasem, w części już przetrzebionym maczetą rolnika. Jak okiem sięgnąć, przyroda trwała jeszcze w całej swej pierwotnej i dzikiej krasie.
W najbliższym jednak otoczeniu pięknego domostwa ręka człowieka przemieniła dziewicze knieje porastające niegdyś glebę we wspaniałe sady i ogrody, w soczyste pastwiska ocienione tu i ówdzie gigantycznymi drzewami gameleiry i copaiby, dębami i cedrami, które świadczyły o żywotności dawnej puszczy. Warzywnik, sad, pastwiska i pola uprawne, nie ogrodzone, oddzielone od siebie jedynie zieleniejącymi bujnie zaroślami bambusów, akacji i krzewów piteiry, sprawiały wrażenie malowniczego ogrodu.
Dom stał zwrócony frontem do wzgórz. Niskie schodki z ciosanego kamienia prowadziły na uroczy ganek, cały spowity w pnące kwiecie. Na tyłach domu znajdowały się rozmaite budynki gospodarcze — baraki dla niewolników, zagrody i spichlerze — za nimi zaś rozpościerały się ogród, warzywnik i ogromny sad, ginący gdzieś w oddali na urwistym brzegu szerokiej rzeki.
Był piękny i spokojny październikowy wieczór. Słońce nie zaszło jeszcze i zdawało się płynąć nad horyzontem, zawieszone na spienionych falach mieniących się złotem obłoków. Lekki, przesycony balsamiczną wonią powiew wiatru przeciągał nad stromymi brzegami, leniwie muskając wierzchołki drzew i budząc ledwie słyszalny szmer w koronach palm kokosowych, które przeglądały się w lśniącej i spokojnej toni rzeki.
Pogoda była przepiękna. Odświeżona deszczem roślinność rozkrzewiła się bujnie; wody rzeki — jeszcze nie wezbrane wielkimi powodziami — falowały z majestatyczną powolnością, odbijając w swych przejrzystych głębiach przepyszne barwy widnokręgu i czystą zieleń urwistych brzegów; ptaki, pozwoliwszy wreszcie odpocząć skrzydłom zmęczonym lotem nad okolicznymi sadami i gajami, rozpoczynały już preludium wieczornego śpiewu.
Blask zachodzącego słońca płonął na szybach okien: zdawało się, iż dom cały trawi łuna wewnętrznego pożaru. Tymczasem na ogół panowała głęboka cisza i spokój zupełny. Srogie woły i tłuste jałówki przeżuwały powoli, rozciągnięte w trawie, w cieniu wysokich drzew. Słychać było zgiełk ptactwa domowego w podwórzu, beczenie owiec i dalekie porykiwanie krów, które same wracały do zagród. Wokół ni śladu człowieka; hacjenda zdawała się jakby wyludniona. Tylko uchylone okna wielkiego frontowego salonu i otwarte na oścież drzwi świadczyły o tym, że nie wszyscy mieszkańcy tej wspaniałej posiadłości byli nieobecni.
W owej niemal doskonałej, harmonijnej ciszy natury słychać było wyraźnie fortepianowe akordy stapiające się w jedno z głosem kobiety, głosem melodyjnym, subtelnym i namiętnym, o brzmieniu czystym i świeżym. Mimo iż nieco przytłumiony, śpiew był dźwięczny i pełny.
Melancholijny, jakby zamglony ton pieśni zdawał się stłumionym westchnieniem duszy samotnej i cierpiącej.
Tylko ten jeden jedyny dźwięk burzył ciszę spokojnego domostwa. Na zewnątrz wszystko zdawało się słuchać go w mistycznym i głębokim skupieniu.
Strofki, które śpiewał ów głos, brzmiały tak:

Ach, w jakże ciężkiej niewoli
od dziecka przyszło mi żyć...
Ziarnem posianym w jałowej roli
po wieczne czasy mam już być!
Nawet łzy gorzkie mej niedoli,
głęboko w sercu muszę skryć.
Próżno wyciągam me ramiona!
We mgle już znika postać twa...
Miłość na zawsze jest wzbroniona
mojemu sercu, nawet w snach.
Tylko do cierpień jam stworzona,
z marzeń nie został nawet ślad.
Pod wolnym niebem pól szerokich
wolne powietrze wdycha kwiat,
gdzieś nad szczytami gór wysokich
w wolnych przestworzach buja ptak..
Mnie przeznaczony ból głęboki,
dla mnie zamknięty wolny świat!
Ucisz twe serce, niech nie płacze!
Nawet twe żale zbrodnią są.
Cierpienie twoje nic nie znaczy,
niewola wieczna dolą twą.
Jej piętna nikt ci nie wybaczy:
ta łza też nie jest twoją łzą!

Rzewne nuty owej pieśni, wymykając się przez otwarte okno i odbijając echem naokół, budzą chęć poznania syreny, która tak pięknie śpiewa, bowiem syreny tylko i anioły potrafią śpiewać tak cudnie.
Po stopniach schodków wiodących na spowity w bujne girlandy kwiecia ganek śmiało wejdźmy do wnętrza domu. Tuż po prawej stronie przedpokoju napotykamy otwarte szeroko drzwi, prowadzące do przestronnego i zbytkownie umeblowanego salonu. Ujrzymy tam, siedzącą samotnie u pianina, piękną i szlachetną postać dziewczyny. Kontur jej profilu rysuje się wyraźnie na tle hebanowego pudła instrumentu i czarniejszych jeszcze pukli gęstych włosów. Tak czyste i delikatne są te linie, że olśniewają oczy, zniewalają umysł i paraliżują wszelką myśl. Jej płeć jest jak kość słoniowa klawiatury, jak jutrzenka, której blask, zabarwiony lekkim odcieniem bladej róży, nie oślepia wzroku. Wysmukła szyja z niewymownym wdziękiem wspiera się na cudownych ramionach. Rozpuszczone włosy spływają w gęstych, lśniących lokach, opadając kruczymi splotami na oparcie krzesła. Na czole spokojnym i gładkim niczym polerowany marmur światło zachodu kładło delikatne, różowawe refleksy; rzekłbyś, że to tajemniczy posąg z alabastru, w którego przeźroczystym łonie tli się niebiański ogień natchnienia. Twarz dziewczyny zwrócona była ku oknu — jej rozmarzone spojrzenie błądziło gdzieś w przestworzach. Uroki wdzięcznej śpiewaczki podnosiła jeszcze prostota, nieledwie ubóstwo, skromnego stroju. Jasnobłękitna suknia ze zwykłego perkalu doskonale i z czarującą naturalnością podkreślała strzelistą sylwetkę i wysmuklą kibić. Obfite fałdy stroju podobne były chmurze, z głębi której wychylała się pieśniarka, jak Wenus rodząca się z morskiej piany lub jak anioł wyłaniający się z powiewnych mgieł. Mały krzyżyk z czarnego bursztynu na ciemnej wstążce, zawieszony na szyi, stanowi jej jedyną ozdobę.
Skończywszy śpiewać, dziewczyna trwała chwilę w zadumie, z palcami na klawiaturze, jakby zasłuchana w milknące echa swej piosenki.
Tymczasem lekka i przejrzysta portiera u bocznych drzwi uchyliła się delikatnie i do salonu weszła nowa postać. Była to także piękna dama, jeszcze w rozkwicie młodości, zgrabna i wytworna.
Przepych i niezwykła staranność stroju, postawa wyniosła i pańska oraz pewna sztuczność ruchów nadawały jej ów pretensjonalny wygląd, jaki cechuje każdą ładną i bogatą pannę wówczas nawet, gdy jest sama.
Jednakże, mimo przepychu stroju i manier wielkiej pani, uroda jej zdawała się nieco przyćmiona wobec szlachetnej w swej prostocie, a zarazem tak naturalnej i skromnej postaci śpiewaczki. Lecz Malwina, bo takie było imię owej wielkiej damy, także była śliczna, wręcz czarująca, a w jej ogromnych i łagodnych, niebieskich oczach przez dumę, jaką ją napawała uroda i wysokie urodzenie, przeświecała wrodzona jej dobroć serca.
Malwina niepostrzeżenie podeszła do śpiewaczki i stojąc za jej plecami czekała, aż przebrzmi ostatnia strofka.
— Isauro... — powiedziała, lekko kładąc swą delikatną dłoń na jej ramieniu.
— Ach, to moja pani! — krzyknęła Isaura i odwróciła się ku niej, spłoszona. — Nie wiedziałam, że pani mnie słucha.
— No i cóż z tego? Śpiewaj dalej... masz taki ładny głos! Ale wolałabym, żebyś zaśpiewała coś innego. Dlaczego tak sobie upodobałaś tę smutną piosenkę, której nauczyłaś się nie wiadomo skąd?
— Lubię ją, bo jest ładna i dlatego, że... Ach, nie powinnam o tym mówić.
— Mów, Isauro. Czyż nie powiedziałam ci, że nic nie powinnaś przede mną ukrywać i że niczego nie musisz się obawiać z mojej strony?
— Ta piosenka przypomina mi matkę, której nie znałam. Ale skoro moja pani nie lubi tej piosenki, nie zaśpiewam jej więcej.
— Nie, nie chcę, byś ją śpiewała, Isauro. Mogliby pomyśleć, że jesteś tu źle traktowana, że jesteś niewolnicą nieszczęśliwą, gnębioną przez złych i okrutnych panów. Tymczasem pędzisz życie, jakiego pozazdrościłoby ci wielu ludzi wolnych. Cieszysz się poważaniem swych państwa.
Dano ci wychowanie, jakiego nie ma wiele znajomych mi wytwornych i bogatych dam. Jesteś piękna, a skórę masz tak jasną, że nikt by nie powiedział, iż płynie w twych żyłach choćby jedna kropla krwi murzyńskiej. Wiesz przecież, jak gorąco moja dobra teściowa polecała ciebie mnie i memu mężowi. Zawsze będę szanować słowa tej świętej kobiety i sama przecież widzisz najlepiej, że jestem ci raczej przyjaciółką niż panią. O nie! Nie pasuje do twych ust ta rzewna piosenka. Nie chcę — ciągnęła tonem łagodnego napomnienia — nie chcę, byś ją nadal śpiewała. Słyszysz, Isauro? Jeśli mnie nie posłuchasz, zamknę przed tobą pianino.
— A jednak, proszę pani, mimo wszystko czymże jestem, jeśli nie zwykłą niewolnicą? To wykształcenie, które mi dano, ta uroda, którą tak wychwalają, na co mi się zdadzą? Są jak wykwintne sprzęty wstawione do baraku dla Murzynów. A przecież barak zawsze pozostaje barakiem.
— Narzekasz na swój los, Isauro?
— O nie, proszę pani. Nie mam powodu... Chcę tylko powiedzieć, że mimo wszystkich przywilejów i zalet, jakie mi przypisują, dobrze znam swoje miejsce.
— Ach to tak! Wiem już, co cię trapi; twoja piosenka jasno to mówi.
Niemożliwe żebyś, będąc tak ładną, jak jesteś, nie miała ukochanego.
— Ja?!... Ależ skąd, proszę pani. Błagam, proszę w to nie wierzyć, ktokolwiek pani o tym powiedział.
— Ty sama mi powiedziałaś. A nawet jeśli to prawda, cóż z tego? Nie wstydź się. Czy to coś przeciwnego naturze? No chodź, wyznaj mi wszystko. Masz ukochanego i dlatego biadasz, że nie urodziłaś się wolna i nie możesz kochać tego, który przypadł ci do serca i któremu także się spodobałaś; czyż nie tak?
— Błagam, niech mi pani wybaczy — odrzekła niewolnica z uśmiechem pełnym słodyczy — lecz myli się pani ogromnie. Daleka jestem nawet od tej myśli.
— O, bynajmniej! Nie oszukasz mnie, moja panno! Kochasz, a jesteś zbyt piękna i utalentowana, byś miała zwrócić swe serce ku niewolnikowi. No, chyba żeby to był niewolnik podobny tobie, ale wątpię, czy taki w ogóle istnieje. Dziewczyna taka jak ty z powodzeniem może zdobyć miłość urodziwego i wolnego chłopca. To właśnie dlatego śpiewasz rzewne piosenki. Ale nie martw się, droga Isauro; zapewniam cię, że już jutro będziesz miała swą wolność. Poczekaj tylko, aż wróci Leoncio. To wstyd, żeby dziewczyna taka jak ty nadal tkwiła w niewoli.
— Proszę, niech pani nie zaprząta sobie tym myśli. Nie w głowie mi miłość, a wolność jeszcze mniej. Czasami jestem smutna, ot, tak sobie, bez żadnego powodu...
— To bez znaczenia; teraz ja chcę, żebyś była wolna, i wolna będziesz.
Wtem rozmowę przerwał tętent koni u wrót hacjendy.
Malwina i Isaura podbiegły do okna, zobaczyć, kto przyjechał (...)


***

Wzruszająca historia pięknej niewolnicy i jej miłosnych perypetii zyskała sobie zarówno bezlitosnych krytyko, jak i pełnych entuzjazmu wielbicieli, do czego ostatnio przyczynił się również serial telewizyjny stanowiący wzbogaconą i rozbudowaną wersję powieści brazylijskiego romantyka.


EKRANIZACJA


TRAILER





AUTOR



Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger