"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Gniewna gwiazda Moira Young

"Masz w sobie rzadko spotykany ogień. Moc zmieniania rzeczy. Odwagę, aby działać w służbie czegoś większego od siebie. A ty zniżasz się do tej nędznej klęski. Co ty robisz?" 

Spektakularne zakończenie świetnej serii fantasy. 
Nowy Eden - utopia czy raj?
Dziewczyna, która nienawidzi zabijać. Anioł Śmierci. Wyzwolicielka? Oszustka? Egoistka? 
Podąży w stronę mroku, który tak ją pociąga, czy sprosta wyzwaniu? Czy ocali rodzinę? Miłość? A może cały świat?


"Kiedy żyłam w przedtem, nigdy nie myślałam, że będzie jakieś potem."

POLECAM CAŁĄ SERIĘ!

MOJA OCENA: 8/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!



Śniła mi się moja zmarła dawno temu matka.
Gdy miałam dziewięć, dziesięć lat, śniła mi się co noc.
Wykrwawiła się na śmierć, rodząc Emmi.
Tak strasznie było patrzeć na rozpacz taty.
Zbudował jej stos pogrzebowy.
Ułożył ją na nim, a jego dłonie mówiły,
że pękło mu serce.
Bez końca opłakiwał ją, całował
jej twarz, usta, włosy.
Nie umieraj, nie zostawiaj mnie, słodka Allis, nie odchodź.
Moja złota piękności. Moje życie.
Potem rozpalił ogień, aby odesłać ją,
swą ukochaną, z powrotem do gwiazd.
To, co było w nas najlepsze, obróciło się w popiół.
Chodziła w moich snach, moja słoneczna matka,
noc w noc, przez pierwsze dwa lata.
Tak samo u Lugh.
Lugh i ja widzieliśmy to samo.
Dodawało nam to chyba otuchy.
Mrok w nas narastał, a jej twarz blakła, aż w końcu
zniknęła z moich snów.
A teraz znów jest.
W ciemności moich snów
znów żyje.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

WSCHODNIA PRZEŁĘCZ


Biegniemy. Przez białą noc. Nas pięcioro. Przez lasy Nowego Edenu. Lugh i Tommo, Ash, Creed i ja. Nas pięcioro. Biegniemy.
Warstwa suchych liści miękko wyściela ziemię. Tłumi tupot butów. W chłodnym powietrzu z naszych ust wydobywa się para. Jesteśmy czujni, napięci i zdecydowani.
Lugh niesie przewieszoną przez pierś linę. Ja mam dynamit. Owinięty płótnem, leży na dnie worka wraz z moim skromnym ekwipunkiem.
Lornetka. Śpiwór. Torba z lekarstwami. Krzesiwo. Bukłak z wodą. Odrobina soli w zwitku papieru. Rondel. Koszula. Nóż w pochwie w bucie. Piorunostrzał. Pas z amunicją. Kusza z drewna białego dębu i pełny kołczan. I kamień serca. Czuję jego chłód w zagłębieniu szyi. Właściwie to wszystko, co mam. Niewiele.
Partyzanci przemieszczają się szybko i bez zbędnego bagażu. A właśnie nimi jesteśmy. Odrodzonymi Wolnymi Jastrzębiami. Zamierzamy walczyć o prawo do życia w Nowym Edenie. Niełatwo na tym świecie o urodzajną ziemię i czystą wodę. A w Nowym Edenie jest jedno i drugie. I mamy do nich prawo z urodzenia. My wszyscy. Słabi i silni. Starzy i młodzi. Ludzie, zwierzęta i wszystko, co żyje. Nie tylko on i jego wybrańcy.
On. DeMalo. Wielki Pionier. Jego wybrańcy to Strażnicy Ziemi. Nieskalani młodzi ludzie. Silni i zdrowi. Rozpłodowcy, robotnicy jego lśniącego nowego świata. Zmuszani do służby pod lufami ogniomiotów. On schlebia im i zabiega o ich względy. Przekonuje ich i łamie, nagina do swej woli. Pilnuje ich jego gwardia, Tonton.
Dziś przedzieramy się przez las. Każdy z nas sam wybiera drogę. Przeskakujemy strumienie. Skały. Potem nagle zwalniamy, aby ostrożnie pokonać wężowisko pokrywających ziemię korzeni. Nie możemy sobie pozwolić na żadne kontuzje. Żadnych potknięć, skręceń ani złamań.
Dotarliśmy już do parszywych obrzeży tej krainy. Do jej południowo-wschodniego krańca, gdzie Nowy Eden wciska się w ponury krajobraz Zrównanej Ziemi. To martwa okolica. Nie ma osad ani farm. Tylko granie, żleby i wzniesienia. Tu natura skąpi swojego bogactwa. Skały pokrywa tylko cienka warstwa ziemi. Drzewa podstępnie mocno wczepiają się w nią korzeniami.
Gdy tylko się da, staramy się nie schodzić w dół. Nasz leśny świat jest jasny. Księżyc obmywa go zimną bielą. Wynurzamy się z cieni. W światło. Potem zapadamy z powrotem w mrok. Znikamy i znów się pojawiamy. I tak bez końca. Posrebrzeni. Pobieleni. Uciekające duchy.
Trop jest moim upiornym wilkopsem. Kosmaty władca lasów. Jego potężna sylwetka muska mój bok. Wysoko w górze Nero płynie przez noc. Szybuje na wietrze po morzu gwiazd. Morzu bezsennych gwiazd.
To ich czas. Pora gwiazd. W tych krótkich dniach roku, kiedy światło wcześnie słabnie i wszystko umiera, gwiazdy gnają przez noc. To niespokojne dusze zmarłych. Wracają na ziemię, aby załatwić niedokończone sprawy.
Na ogół biegnę przodem. Ale co jakiś czas zostaję w tyle, żeby zaczerpnąć tchu. Na wschód, tam się kierujemy, na wschód, za Wielkim Wozem. Nie planowałam, że będziemy biegli przez całą drogę. Po prostu tak wyszło. Gdy opuściliśmy jaskinię, w której zatrzymaliśmy się na odpoczynek, ruszyłam szybkim marszem. Po kilku krokach już biegliśmy. Jesteśmy zbyt nakręceni, zbyt nabuzowani, żeby zwolnić.
Od początku wytężam wzrok. Rozglądam się za pierwszym znakiem Jacka. Początkiem jego szlaku białych świerków. Biały świerk, drzewo jak żadne inne. Karłowate i poskręcane. Łatwo je zauważyć, w nocy czy za dnia. Kiedy widzę pierwsze drzewo i pierwszy znak, uśmiecham się. Zrobił dokładnie tak, jak ustaliliśmy. Od północy, na wysokości ramion, zawiesił na gałęzi drzewa wygięty korzeń. Oznaczył dla mnie ten szlak co pół ligi. To nasz sekret. Jego i mój.
A Jack jest moim sekretem. Wszyscy myślą, że nie żyje. Że zginął miesiąc temu, kiedy wysadziliśmy Wskrzeszenie, twierdzę Tontonu. I tak ma być. Jack musi pozostać martwy. Ma wśród nas niewielu przyjaciół. Ci, z którymi biegnę tej nocy przez las, nie są jego przyjaciółmi.
Ash i Creed nienawidzą go za to, że był w Tontonie. Jack rzeczywiście przyłączył się do gwardii wroga. Zrobił to jednak, żeby działać przeciwko niej, a nie z nią. Ale zbrukał się krwią. Był tam owej nocy, podczas rzezi w Mrocznym Lesie, kiedy Tontoni zabili naszych przyjaciół. Wolne Jastrzębie i Łupieżców. Nie brał udziału w tym krwawym akcie. Tak naprawdę ocalił im życie. To znaczy Creedowi i Ash. I Maev. Pomógł nam we Wskrzeszeniu. To on wysadził je w powietrze. Jego przytomność umysłu uratowała życie Em.
Ale nikt nie docenia jego zasług. Na pewno nie Ash i Creed. Tamtej nocy w Mrocznym Lesie stracili swoje rodziny. Ich dusze zostały zranione głęboko i na zawsze. Jack przybył z mordercami, to wystarczy, by go potępić. Jeśli dowiedzą się, że żyje, na pewno go wydadzą.
Najbardziej ze wszystkich nienawidzi Jacka Lugh. Tommo nie pozostaje w tyle. To przeze mnie. Slim nie zna Jacka. Molly i Emmi go kochają. Jak to zwykle bywa w przypadku Jacka, sprawa nie jest prosta. Dlatego podjęliśmy taką decyzję, on i ja. Skoro nie możemy ufać wszystkim, najbezpieczniej będzie nie mówić nikomu. Dla nich musi pozostać martwy.
Gdyby tylko wiedzieli, że Jack jest po naszej stronie. Jest moim zwiadowcą, moim szpiegiem. Zajął się tworzeniem maleńkiej siatki buntowników w Nowym Edenie. Ma kilka wtyczek, bystrych Strażników Ziemi, z którymi łączą nas te same cele. I paru wyrzutków. Zwą ich Leśnymi Psami, bo przyczaili się w lasach. Kiedy DeMalo przejął ich ziemię, postanowili zostać. Ukryć się i sprawiać mu kłopoty.
Jack pomógł mi zaplanować tę pierwszą akcję. Narysował mapy na piasku. Omówiliśmy taktykę i broń. Oznaczył całą trasę, nieco ponad dwie ligi od jaskini do mostu. Mostu, który rozciąga się nad Wschodnią Przełęczą, łącząc Nowy Eden ze Zrównaną Ziemią. Mostu, który mamy zamiar wysadzić w powietrze.
Dopiero co wybudowali go niewolnicy. DeMalo to budowniczy dróg i mostów. Aby Tontoni mogli szybciej się przemieszczać. Aby ułatwić przejazd Strażnikom Ziemi, którzy uprawiają zagarniętą ziemię. Zamierzamy rozwalić je wszystkie, po kolei. Tu jest dobre miejsce na początek. Sprawdzimy nasze wyszkolenie, dyscyplinę, metody. Bez obaw, że ktoś nam przeszkodzi.
Dobrze, że Jack oznaczył nam drogę. Do tej pory już całkiem nieźle poznaliśmy Nowy Eden. Ale dopóki nie zbudowali tego mostu, w tym samotnym zakątku nic nie było. Znamy cały ten teren pobieżnie, niedokładnie.
Jakiś czas temu zostałam z tyłu. Wytężam wzrok w poszukiwaniu ostatniego znaku Jacka. Przed nami biały świerk. Stoi przygarbiony, samotny i oddalony od reszty. Gdy zbliżam się do niego, trochę zwalniam. Jest, widzę go. Skręcony korzeń na gałęzi. Most nad przełęczą jest tuż przed nami. Czuję w sobie żar podniecenia. Teraz znów prowadzę. Wybiegam do przodu, a Trop dotrzymuje mi kroku (...)

***
Saba szykuje się do ostatecznej rozgrywki z DeMalo. Tymczasem on chce, żeby do niego dołączyła, stworzyła wspaniały świat – Nowy Eden. I została z nim już na zawsze. Serce Saby jest jednak przy Jacku. Rozpoczyna się walka z Tontonem. Niestety szanse buntowników są zatrważająco małe. Mimo to DeMalo składa Sabie kuszącą ofertę. Czy dziewczyna będzie w stanie mu odmówić? Jak bardzo poświęci się, by ratować ludzi, których kocha? Zapierający dech w piersiach ostatni tom trylogii Kroniki Czerwonej Pustyni!



Cykl: Kroniki czerwonej pustyni (tom 3)






Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger