"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Dom wschodzącego słońca Aleksandra Janusz

"Magia. Dom Wschodzącego Słońca był nią przesiąknięty. Wyczuwała jej obecność w starym fortepianie, w bibelotach na szafce, portretach na ścianie. Zaklęty był gliniany smok w szklanej gablotce, wysmukły porcelanowy kot i książki, które w tej chwili przeglądał Lloyd. Nawet wieża emanowała delikatną aurą, jakby zdążyła już przeniknąć atmosferą domu. Gdyby cały świat został odarty z tajemnicy i głębi, to miejsce opierałoby się najdłużej."

Jedno słowo przychodzi mi na myśl, jeśli chodzi o tę opowieść: szumna.

Dużo postać, Dużo dialogów. Dużo wydarzeń. Dużo akcji. 
Ale przez takie tempo historia nieco traci, robi się misz masz, nie byłam w stanie zatrzymać się na dłużej przy jakimś wątku, bo już zaczynał się kolejny...
Dobra młodzieżówka, magiczne postacie, ale zawrotne tempo chyba już nie na mój wiek...


Choć zerknę z pewnością w drugi tom:) Jeśli takowy będzie.


MOJA OCENA: 6/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!

Rozdział l 

SREBRNY RYCERZ 
...Na miejscu zebrało się już blisko pół miliona uczestników i wciąż nadciągają nowi. Autostrady w całym stanie są nie-praw-dopodobnie zakorkowane! O największym festiwalu w dziejach ludzkości będziemy was informować na bieżąco. Jeżeli również zdążacie na Woodstock, pozdrawiam was - love and peace! Tymczasem zostańcie z nami - grają Janis Joplin i Koooozmic Blues! 

Lloyd Dark powoli dopił swoją whisky, a potem z cichym brzękiem odstawił szklankę na kuchenny blat. 
Tak, zakup radia to był dobry pomysł. 
Muzyka wypełniała puste przestrzenie, oszukiwała echo i samotność. Wiedział, że się teraz szybciej oswoi z domem, do którego wprowadził się poprzedniego dnia. Miał nadzieję, że dom się także oswoi z nim. Pokruszył w dłoni resztki krakersów i rozrzucił je po ceglastych kafelkach. 
Gwizdnął cicho. Zza szafki wychyliło się coś, co na pierwszy rzut oka przypominało kłębek mgły. Istota błyskawicznie pochwyciła jeden z okruchów i natychmiast schowała się z powrotem. 
Gdyby chciał, mógłby kupić starą posiadłość Suarezów już ze dwadzieścia lat temu. Spadkobiercy pierwszych właścicieli od dawna mieszkali w Europie. Odkąd señor Suarez zbankrutował w czasach Wielkiego Kryzysu, a jego żona popełniła samobójstwo, siedziba rodowa miała opinię dotkniętej klątwą. Nikt nie chciał tam wracać. Nie znaleziono kupca. Z bliżej nieokreślonych powodów przyszli nabywcy szybko się zniechęcali. 
W Farewell krążyła plotka, że domostwo jest nawiedzone. Nieboszczka Suarez rzeczywiście miała charakterek. Jak przystało na pełną pretensji damę z początku wieku, wierzyła święcie w supremację białej rasy. Nowy właściciel rodowej posiadłości był półkrwi Azjatą i to ją rozwścieczyło. Ubiegłej nocy wytłukła sporą część porcelanowej zastawy, zanim Lloydowi udało się zamienić z nią kilka słów. Cóż, albo się przyzwyczai, albo za jego sprawą odejdzie na dobre. 
Najwyższa pora. 
Nie zamierzał pozbywać się małych domowych duchów, takich jak ten za szafką. Były pożyteczne, skutecznie odstraszały myszy. Ponadto ich obecność świadczyła jak najlepiej o kondycji astralnej domu. Kiedy tylko rozwiąże problem señory Suarez, odpocznie tutaj, wreszcie nabierze sił. 
W kominku tliły się ostatnie węgle. Nie podsycił ognia, w salonie zrobiło się już wystarczająco ciepło. Usiadł na wielkiej kanapie o brunatnym skórzanym obiciu i umościł się na niej wygodnie. Długo szukał takiej, na której nawet mężczyzna jego wzrostu mógłby się swobodnie wyciągnąć. Co prawda kontrastowała nieco z rzeźbionym stolikiem oraz secesyjnymi krzesłami zdobnymi w złocone pnącza winorośli. 
Pójdą na strych, zadecydował Lloyd. 
Wyglądały dekoracyjnie, ale właściwe zastosowanie mogłyby znaleźć chyba w sali tortur. Zresztą czasy świetności dawno już miały za sobą. Większość mebli została zniszczona przez korniki i kołatki, a dywan nosił wyraźne ślady niestrudzonej pracy moli. 
Zamknął oczy. Chropowaty głos Janis Joplin kołysał go do snu. Warto by uciąć drzemkę przed północą, zanim znów pojawi się señora. 
- Od jutra porządki - szepnął. - Radzę zacząć od generalnego remontu łazienki. Kurek od kranu został mi w ręku. I uprzedzam, że kafelki rzucają się na ludzi bez ostrzeżenia. 
Lloyd Dark usiadł gwałtownie. To na pewno nie była pani Suarez. 
- Timothy? 
Z pogrążonego w półmroku korytarza wyłonił się młody mężczyzna na wózku inwalidzkim, opatulony w kilka warstw swetrów. Tylko po wyglądzie jego kościstych dłoni można się było domyślić, jak bardzo musiał być chudy. Bujne, zmierzwione włosy niemal całkiem zasłaniały mu twarz. 
- Gdzie się podziała twoja słynna czujność? – zapytał cicho. - Słowo daję, mogłem do ciebie podjechać i nawet byś nie zauważył. I co ty sobie w ogóle wyobrażasz, zostawiając mnie na pastwę tej megiery...? A co z Weroniką, co z Krzysztofem? Jaki z ciebie przyjaciel? 
Lloyd westchnął. 
- Timmy, proszę cię, nie desperuj. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Ostateczną decyzję podjęła Emily. Nasze relacje ucierpiały znacznie już podczas Wojny. 
- Ty i twoje wiktoriańskie eufemizmy - sarknął Timothy. - Gdybyście oboje byli w nieco lepszej formie, pozabijalibyście się nawzajem. Tak czy owak, już tam nie wracam. Mam dość. 
- Sądziłem, że w Mandali na niczym ci nie zbywało. W każdym razie znakomicie dajesz sobie radę. 
- Właśnie - fuknął tamten. - Potrafię zdecydować, kiedy mam spać. Nie muszę już przez cały dzień leżeć plackiem. Nie szkodzi mi praca przy radiostacji. Mam zresztą po dziurki w uszach tych budyniopodobnych papek. Nie jestem niemowlakiem, żeby odżywiać się kleikami. Chcę wina, mocnej herbaty i kanapek z szynką. 
- To mogę ci zapewnić od ręki, ale na wygody trzeba poczekać. Dom wymaga remontu zarówno materialnego, jak i astralnego. Poza tym nadal potrzebujesz fachowej opieki. 
Timothy wzruszył ramionami. 
- W tej kwestii nic się nie zmieni. Weronika będzie przychodzić tutaj. Ba, nawet Krzysztof zapowiedział, że czasem wpadnie. Pomożemy ci w urządzaniu domu. Jak dla mnie, miła odmiana po miesiącach upiornej nudy. 
Lloyd potarł czoło. 
- Wszystko już sobie zaplanowałeś, prawda? 
Timothy zaśmiał się cicho, a może raczej zakasłał. 
- Trzeba oblać nowe lokum - powiedział wreszcie. - Masz to wino? 
- Mam whisky. 
- Nalewaj. Muszę sobie przypomnieć, jakie to paskudztwo (...)


***

Mag-szermierz Lloyd zmierzy się ze swoją mroczną przeszłością. Błyskotliwy informatyk Timothy wyjdzie poza wirtualny świat. Narcystyczny rockman Gabriel wreszcie zacznie podejmować własne decyzje. Razem z zakonnicą Weroniką, wiekowym Krzysztofem oraz niespodziewanym przybyszem z odległych stron stawią czoło mitycznym bestiom oraz dawnym – i nowym – wrogom. Czy znajdą odpowiedzi na zagadki, jakie zostawiła po sobie legendarna Kaja Modrooka? I czy Eunice wyjdzie zwycięsko z próby, jaką postawi przed nią los?



Cykl: Miasto magów (tom 1)







Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger