"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Labirynt strachu Beata Nowosielska

"Moja historia balansuje na granicy dobra i zła, ale przede wszystkim na granicy dwóch światów - znanego i nieznanego.Czyli na granicy strachu (...)"

I wszystko byłoby naprawdę rewelacyjnie, gdyby nie te niedociągnięcia...
Powieść absurdów, ale...


Z dobrą narracją.
Z klimatem.
Z super historią.


Tylko te dziury...

Sądzę, że gdyby ta historia była o połowę krótsza i bardziej dopracowana, byłaby hitem.
Świetne spostrzeżenia i rewelacyjne teksty, utrzymujące poczucie zagrożenia.



"Dom czekał na nas.A my jechaliśmy do niego.To były jedne z naszych ostatnich wspaniałych, wesołych beztroskich chwil.Tych chwil nikt nam już nie odda, nikt nie zwróci.Gdybym mogła cofnąć czas..."

Tym bardziej szkoda.

Historia z potencjałem - przekombinowana.

MOJA OCENA: 5/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


CZĘŚĆ I…ze światła w mrok…



ŚWIATŁO


Mam na imię Sara. Pamiętnego lata byłam studentką trzeciego roku archeologii. Kocham ludzi, jestem życzliwa i przyjazna, do tego skromna i troszkę nieśmiała, aczkolwiek moja egzotyczna uroda temu zaprzecza. Przez moje czarne, długie włosy, brązowe oczy i ciemną karnację ludzie postrzegają mnie jako wariatkę. A ja jestem osobą bardzo spokojną, rozsądną i ufną, a raczej naiwną – ta ostatnia cecha często daje mi się we znaki.
Opowiem wam historię, która wywróciła moje życie do góry nogami. Do tej pory wydawało mi się takie poprawne, uporządkowane… zwyczajne?
Może słowo „zwyczajne” jest troszkę na wyrost, ale po tym, co się wydarzyło, to już chyba wszystko jest INNE – nawet plany i marzenia zmieniają kierunek.
Być może nie wszystko, co tu przeczytacie, będzie prawdziwe, gdyż zdarzały się chwile, gdy rzeczywistość mieszała się ze snem, gdy rzeczy niemożliwe stawały się możliwe, a sny – pokrywały się z rzeczywistością.
Los z nas zakpił, pokazał nam, że świat nie kręci się tylko wokół nas.
Bo tak naprawdę kręci się bez nas – albo kręci nami, jak chce.
Jak na karuzeli sterowanej przez niewidzialne ręce, na które nie mamy żadnego wpływu. Raz szybciej, raz wolniej, a czasami byle jak.
Moja historia balansuje na granicy dobra i zła, ale przede wszystkim na granicy dwóch światów – znanego i nieznanego.
Czyli na granicy strachu, bo od pokoleń boimy się tego, czego nie znamy i nie doświadczyliśmy. Tak naprawdę boimy się wszystkiego, co wykracza poza granicę naszej świadomości.
Wydaje nam się, że jesteśmy silni i otwarci. Niestety, w obliczu zagrożeń stajemy się tchórzami, a raczej ofiarami własnej niedoskonałości.
W sytuacjach, które nas przerastają, najczęściej uciekamy.
Tylko czy ucieczka jest właściwym rozwiązaniem?
Zwłaszcza gdy nie mamy dokąd uciec.
Gdy każde drzwi są zamknięte?
Do tej pory nigdy nie zadawałam sobie podobnych pytań, bo nie było takiej potrzeby. A gdyby ktoś mnie zapytał, odpowiedziałabym:
– Jak to: nie ma dokąd uciec? Zawsze jest jakaś droga.
Dziś wiem, że NIEZAWSZE… Że czasami takiej drogi nie ma, czasami wpadamy w pułapkę zwaną labiryntem, z którego każde wyjście jest złe, a każda droga prowadzi donikąd.
Kiedyś naiwnie wierzyłam, że życie jest piękne i dobre, a raz zaplanowane zawsze takie będzie. I nawet spotykające mnie przykre zdarzenia uważałam za przeszkody, po pokonaniu których można iść do przodu.
Żyłam w ŚWIETLE, nie wiedząc, że mnie otacza, dopóki nie zgasło.

Dzień pierwszy

DWA KLUCZE DO PIEKŁA


Ciepły i słoneczny dzień. W sam raz na wakacyjny wyjazd. Czekaliśmy na to cały rok, ja i moi przyjaciele: Marek, Monika, Sebastian, Szymon i Marta. Jesteśmy paczką przyjaciół ze studiów. Zaprzyjaźniliśmy się już na pierwszym roku, spędzając ze sobą mnóstwo czasu zarówno na uczelni, jak i poza nią. W związku z tym, że trudno było nam się rozstawać, na drugim roku wspólnie wynajęliśmy mieszkanie, więc od tej chwili jesteśmy razem non stop. Jakoś szczególnie nam to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – zżyliśmy się ze sobą jak niejedna rodzina. Razem jest nam dobrze, możemy na sobie polegać, możemy sobie ufać, razem możemy wszystko.
W długie zimowe wieczory zastanawialiśmy się, gdzie pojedziemy na wakacje. Marzyliśmy i snuliśmy plany o dalekich podróżach na stopa, żeby przejechać Europę wzdłuż i wszerz, o wyprawie na Alaskę, na biegun północny, o zdobywaniu szczytów, zdeptaniu wielu wspaniałych szlaków, nad morze, w góry, na Mazury – cokolwiek, gdziekolwiek, aby choć na chwilę uciec z wielkiego, głośnego i szarego miasta, odpocząć. Po prostu marzyliśmy o tym, żeby oderwać się od rzeczywistości i przeżyć fantastyczną przygodę.
Na przeszkodzie naszych wakacji stał tylko jeden problem – jako studenci byliśmy ograniczeni finansowo i wszystkie nasze marzenia były abstrakcyjne. Tak więc każdy zimowy wieczór zaczynał się i kończył na planach i marzeniach.
Aż do dnia, w którym Marek wrócił do domu i od progu krzyknął:
– Zobaczcie, co przyniósł wam Święty Mikołaj!
I zabrzęczał dwoma dużymi kluczami: do siedliska – do wakacji – do marzeń. Ten dzień zapamiętam na zawsze.
To był ogromny wybuch radości, niedowierzania i ekscytacji.
To była największa niespodzianka, jaką ktokolwiek mógł nam sprawić!
Marzyliśmy i to się spełniło.
To były dwa klucze do wiejskiego opuszczonego siedliska. Dwa klucze do przygody. Dwa klucze do szczęścia.

Dziś myślę, że dwa klucze do piekła (...)

***
Grupa przyjaciół decyduje się na wspólny wyjazd do domku za miastem. Miejsce okazuje się wyjątkowo urokliwe. Otaczająca przyroda koi zmysły i pozwala się wyciszyć, a duża weranda z huśtawką dodaje siedlisku klimatu – wprost idealna sceneria na beztroski letni wypoczynek. Rzeczywistość jednak szybko weryfikuje poczucie sielanki młodych ludzi: zaczynają słyszeć niepokojące dźwięki i stają się świadkami niecodziennych zjawisk. Wymarzone wakacje w jednej chwili zamieniają się w najgorszy koszmar ich życia, a dom – w dziwne więzienie.




Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger