"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Bezdroża Arne Dahl

"Pokonani przez wariata, niezdolni choćby do podstawowej samoobrony. A do tego uciekający przed sprawiedliwością, która przestała być sprawiedliwa."

Klimat lepszy niż w 1 - zima i faktycznie bezdroża, ale więcej emocji wzbudziła we mnie jedynka, choć styl pozostaje taki sam - mnóstwo drobiazgów, mnóstwo szczegółów i zero oczywistości.

Zapowiada się na 3 część, którą z pewnością przeczytam:)

MOJA OCENA: 7/10



PRZECZYTAJ FRAGMENT!


Do komisarz Desiré Rosenkvist

Po raz pierwszy ten dźwięk pojawił się dwa miesiące temu. Trudno go opisać. Brzmi, jakby ktoś siedział w ścianie. Nie dobiega ani z wewnątrz, ani z zewnątrz i nie wydaje go człowiek. Teraz, kiedy minęło już trochę czasu i zdołałam to przetrawić, aluzja pary młodych policjantów, którzy mnie odwiedzili przed kilkoma tygodniami, jest dla mnie obraźliwa. Wtedy nazwa spuszczel pospolity nic mi nie mówiła.
Teraz już wiem, co to takiego.
Larwy spuszczela pospolitego żyją bardzo długo – aż do dziesięciu lat – w suchym drewnie drzew iglastych, zanim się przeobrażą w poczwarkę i wyjdą na zewnątrz. Drewno staje się przez to zupełnie wydrążone, choć z zewnątrz wygląda na zdrowe. Jedynym sposobem na zwalczenie larw spuszczela pospolitego jest spalenie zaatakowanego drewna albo rozpylenie w budynku trującego gazu.
Larwy wydają dźwięki. Wyraźnie słychać, jak podgryzają zaatakowane deski. Dźwięk nie dobiega ani z wewnątrz, ani z zewnątrz. Dobiega z mroku.
Ale to nie był ten dźwięk. Chyba że we mnie też mieszka wrogo nastawiony spuszczel. Bo naprawdę mam wrażenie, że ktoś chce mnie dorwać.
Mieszkam na uboczu. Nikt tu nie przychodzi sam z siebie, nie ma żadnych zagubionych obozowiczów, żadnych ciekawskich spekulantów handlujących nieruchomościami czy kadr zarządzających, które udają, że zawody triathlonowe to świetny sposób na odprężenie. Są za to zwierzęta. Oczywiście najpierw pomyślałam, że to zagubiony ren, a może nawet łoś, przedostał się przez ogrodzenie i grzebie w moich przystosowanych do naszego klimatu roślinach wieloletnich. Wiem jednak, że ani ren, ani łoś nie przejdzie przez ogrodzenie – w czasie budowy zależało mi na dopasowaniu ogrodzeń właśnie pod tym kątem.
Nie może więc chodzić o żadne inne zwierzę, tylko o człowieka. Ludzie też potrafią być nieludzcy. Można się zastanawiać, czy ze wszystkich milionów gatunków zwierząt to nie my dzierżymy palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o nieludzkość. Chociaż uchodzimy za wzorzec czegoś wręcz przeciwnego.
Poza tym naukowcy ustalili, że odkryliśmy najwyżej połowę żyjących na świecie gatunków zwierząt.
A jednak ten ktoś, kto się na mnie zasadził, może być tylko człowiekiem. Na pewno nie znalazł się (zakładam, że to mężczyzna) na moim płaskowyżu w żadnym innym celu. Niedawno spadł śnieg. Po zbadaniu pokrywy śnieżnej nie udało mi się znaleźć żadnych dowodów ani choćby śladów kogokolwiek oprócz mnie. A przecież wiem, że to trwa. Trwa przez cały czas.
Ktoś mnie szpieguje.
Jestem w Mroku.
W dziewiętnastym wieku wszystkie zamknięte w ośrodkach, spragnione wolności i sprawiedliwości kobiety były uznawane za histeryczki. Niestety od tamtego czasu nie posunęliśmy się zbytnio do przodu. Wiem, że policja od dawna uznaje mnie za histeryczkę, choć dobrze ukrywacie to przekonanie za pojęciami w stylu „paranoiczka” czy „zwolenniczka teorii spiskowych” i na pewno macie już pod ręką jakąś praktyczną diagnozę neuropsychiatryczną. Życzę wam powodzenia i mam nadzieję, że zeżrecie sobie tę diagnozę, kiedy będziecie stać pochyleni nad moimi zmasakrowanymi zwłokami.
Ten człowiek nie chce mojego dobra.
Naprawdę mi przykro, że nikt nie wierzy w to, co mówię. Albo, co jeszcze gorsze, wszyscy uważają mnie za wariatkę. Słyszałam ton tych posterunkowych, kiedy tu byli. Słyszałam ich głosy dobiegające z radiowozu, kiedy rżeli ze „spuszczela pospolitego”. Jakbym nie potrafiła usłyszeć różnicy między szkodliwym potomstwem chrząszcza a wrogo nastawionym człowiekiem. Jakbym myliła ze sobą wydawane przez nich dźwięki.
Próbowałam tak wiele razy, ale nikt mnie nie słucha. Naprawdę jestem w mroku.
Wiecie równie dobrze jak ja, że Operacja „Gladio” to nie fikcja, a firmy tytoniowe ze Stanów Zjednoczonych naprawdę dodawały do papierosów substancje uzależniające. CIA rzeczywiście dysponuje pistoletem, który wywołuje atak serca i nie zostawia żadnych śladów, a scjentolodzy przeprowadzili Operację „Snow White”, choć nikt w to nie wierzył.
Sama podkreślałam, że Victora Gunnarssona widziano na Luntmakargatan tuż po zabójstwie Olofa Palmego – to jest na piśmie – i osobiście rozmawiałam z policjantem, który przyznaje, że dwóch niezależnych świadków owego lipcowego wieczoru zauważyło biały sportowy samochód miejscowego funkcjonariusza policji kryminalnej na drodze nieopodal kawiarni na Kinnekulle.
Poza tym dobitnie próbowałam dać wam do zrozumienia, że DNA Essama Qasima jest zupełnie inne niż to na nożu znalezionym w studzience ściekowej w Strömstad i że Penny Grundfelt trzy lata przed zamordowaniem Andersa Larssona była aktywna na forum Flashback i pisała hejterskie posty jako DeathStar. O śladzie długopisu na pośladku Lisy Widstrand wspomniano nawet w lokalnej prasie, ale policja się tym nie przejęła – to pozwala spojrzeć z pewnej perspektywy na winę Karla Hedbloma. Dotarłam też do maili, które pisali do siebie bracia Abubakirowie – wspominają tam wprost o amunicji do rugera mini-14, która urwała głowę Sanchezowi.
Ale was to nie interesuje.
Zacznę was interesować dopiero jako ofiara mordercy. Dopiero jako trup.
Tak, piszę na maszynie. Przestałam korzystać z komputera, jak tylko poznałam prawdę o NSA. To dlatego Edwarda Snowdena nie można namierzyć w Rosji – nie używa komputera. Zwłaszcza on powinien poważnie odczuć skutki abstynencji, ale mimo wszystko da się je opanować. Ja surfuję po sieci z tabletu, dobrze ukrytego, nigdy nie piszę ani słowa na komputerze. Został na zawsze w wielkiej chmurze i można go powielać w nieskończoność. Gdyby na przykład bliźniacy Abubakirowie mogli przeczytać, co wiem, byłabym w strasznych opałach.
Znów słyszę ten dźwięk, dokładnie w tej chwili. O Boże…
Najgorsza jest pewność, że on zabierze tę kartkę. Poplamioną moją krwią. A potem się jej pozbędzie, wiele nad tym nie myśląc, jakby nic nie znaczyła.
Piszę własną krwią.
Zewnętrzna ściana, w kierunku piwnicy. Przemieszczający się dźwięk, jakby naprawdę coś się ruszało w ścianie, głęboko w mroku. Oczywiście wiem, że on jest na zewnątrz, że brnie przez śnieg okrywający rabatki. Nie wiem tylko, czego chce.
Czyżbym zdradziła w sieci jakieś niewygodne informacje, zanim przestałam korzystać z komputera? Czy to jednak przestępca, który pozostaje na wolności i czuje się zagrożony przez to, co wiem? A może to tylko zwyczajny prosty sadysta, który nie ma żadnych głębszych motywów? Włamywacz, gwałciciel, zawodowy morderca – w zasadzie mam gdzieś kto to. Chcę tylko wiedzieć dlaczego.
Chcę wiedzieć, dlaczego zginę.
Nie zamierzam wstać, nie zamierzam przerwać pisania. Zapadł już zmrok, ostatnio dzieje się to coraz wcześniej i podejrzewam, że niebo zasnuwają chmury, bo za mrokiem czai się jakby kolejny mrok.
Znowu ten dźwięk. Przemieścił się. Nagły, rozwlekły, przeciągły, rozchodzący się wzdłuż ściany, bez wątpienia bliżej głównych drzwi.
Gdyby to były larwy spuszczela pospolitego…
Mój wzrok nie chce się oderwać od kartki. Mimo to czuję, że naprawdę muszę poszukać wyjścia. Płomień świecy drży lekko w ciemności, jakby zaraz miał zgasnąć. Słychać tylko stukot mojej maszyny do pisania – dźwięk, który w innej sytuacji pomógłby mi uspokoić skołatane nerwy.
Ale nie teraz.
Teraz znów słyszę ten odgłos. Szybkie szuranie, energiczne drapanie. Nigdy nie był tak blisko.
Dwa miesiące z czymś takim… Czasami codziennie, czasami z upiorną kilkudniową przerwą. Teraz, kiedy słyszę dźwięk przy schodach na werandę, jest to niemal piękne. Nie zniosłabym już zbyt długo tej niepewności.
Dwa lata temu przestałam korzystać z piwnicy – od tamtej pory nawet w niej nie byłam. Patrzę w stronę wiodących tam drzwi i nagle czuję w sypialni powiew lodowatego wiatru. Maleńki płomień świecy zostaje zdmuchnięty i w tej samej chwili słyszę.
Dwa lata temu przestałam korzystać z piwnicy – od tamtej pory nawet w niej nie byłam. Patrzę w stronę wiodących tam drzwi i nagle czuję w sypialni powiew lodowatego wiatru. Maleńki płomień świecy zostaje zdmuchnięty i w tej samej chwili słyszę (...)


***

Były detektyw Sam Berger otwiera oczy i nie ma pojęcia, gdzie jest. Otacza go biel, świat pozbawiony kształtów. Towarzyszy mu Molly Blom. Wkrótce Berger zaczyna rozumieć, że oboje uciekają przed wymiarem sprawiedliwości, który przestał być sprawiedliwy.

W zapierającej dech w piersiach kontynuacji międzynarodowego bestsellera Pustkowia Sam i Molly otrzymują zadanie powiązane z nieprzyjemną sprawą z przeszłości. Morderca już dawno został skazany i osadzony w więzieniu, ale czy to naprawdę on jest sprawcą?

Mrożącą krew w żyłach podróż przez lodowate serce mroku. To Arne Dahl w szczytowej formie.



Cykl: Sam Berger i Molly Blom (tom 2)






Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger