"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Czarownice z Walwyk Norah Lofts/Peter Curtis

Męczyłam tą opowieść ponad 3 miesiące...

Tematyka rewelacyjna.Klimat jest. Ale to wszystko zupełnie nie przyciąga uwagi. Takie gaworzenie - marudzenie: snuje się ta opowieść i snuje...

U ulgą przeczytałam ostatnią stronę.


MOJA OCENA: 5/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!
1


Rozmowa kwalifikacyjna została zaplanowana na 15.30 w sobotnie popołudnie i miała odbyć się w Londynie. Godzina ta dla panny Mayfield była tak dogodna, iż skłonna była myśleć, że to zrządzenie Opatrzności. Oszczędziło jej to kłopotu związanego ze zwalnianiem się z pracy na czas rozmowy kwalifikacyjnej, która i tak mogła nie pójść po jej myśli, a z której musiałaby wrócić i stanąć twarzą w twarz z jej obecną, urażoną, dyrektorką. Nieśmiało i stale się wahając, próbowała utrzymać swoje plany w tajemnicy. Opuściła Alchester, nie starając się nawet o referencje. Uznała to za akt głupoty, ale przecież w tym paskudnym miasteczku położonym w środkowej Anglii uczyła zaledwie od dwóch lat, a w należącej do niej wytartej torbie trzymała bardzo pochlebną rekomendację dotyczącą jej dwudziestoletniej pracy w Afryce. Gdyby to nie wystarczyło, a rozmowa wskazywałaby na możliwość otrzymania nowej posady, nadszedłby wówczas odpowiedni czas, aby udać się do panny Stevens i oświadczyć jej, że rozważa odejście.
Kanonik Thorby napisał: „Hotel Claridge byłby - jeśli chodzi o mnie - odpowiednim miejscem, ponieważ wcześniej spotykam się tam jeszcze z kimś innym. Będę na Panią czekał.
Proszę pytać o mnie w recepcji", Wiadomość zostawił na grubej i gładkiej kartce papieru, którą zasadnie można by określić słowem „kremowa”. Jego pismo było małe, eleganckie i bardzo czytelne. Przywoływało na myśl obraz autora listu: pulchny, rumiany, z grzywką srebrzystych włosów i spokojnymi, niebieskimi oczami. Uprzejmy i, być może, nieco pompatyczny.
Dla panny Mayfield, która miała niewielkie doświadczenie z miejscami tego typu, hotel wydawał się bardzo duży, imponujący i pełen kobiet, których stroje w żaden sposób nie przypominały jej ubrania. Kiedy weszła do środka, przyszła jej do głowy myśl, że nowy kapelusz byłby mądrą inwestycją. Jednak zaraz porzuciła ten pomysł w przekonaniu, że byłoby to marnotrawstwo i w dodatku folgowanie sobie. Kapelusz to kapelusz, a ten, który nosiła, był wystarczający. Chociaż była wstydliwa, tym razem, praktycznie bez żadnego skrępowania, zapytała o kanonika Thorby’ego i z zewnętrznym spokojem, maskującym jej wewnętrzną trwogę, podążyła za wyniosłym, młodym mężczyzną, który żwawym krokiem zaczął ją prowadzić.
Kanonik Thorby zajmował stolik w rogu, na wpół zamaskowany przez ogromną misę wypełnioną różami o długich łodygach, a także frezjami i białym bzem - składanka niespotykana o tej porze roku. Zza tego kwiecistego ekranu sprawiał wrażenie bardzo czujnego. Wstał i badawczo się jej przyglądał, a potem - zanim jeszcze zbliżyła się do niego na tyle blisko, by mogli rozmawiać - na jego twarzy pojawił się serdeczny uśmiech. Wyglądał zupełnie inaczej niż ten, którego stworzyła sobie w wyobraźni. Był wysoki i szczupły, miał śniadą, zniszczoną cerę i bujną czuprynę rdzawego koloru; skronie miał przyprószone odrobiną siwizny. Niemniej jednak, jego oczy rzeczywiście były niebieskie i spokojne.
Uścisnęli sobie dłonie, po czym panna Mayfield usiadła i zajęła się odpowiadaniem na pytania dotyczące jej podróży oraz komentarzami związanymi z zimnem i listopadową pogodą.
- Domyślam się, że po tak długim czasie spędzonym w Afryce, odczuwa to pani dotkliwie - powiedział kanonik. - Powinienem panią w tym miejscu ostrzec, że w Walwyk jest znacznie zimniej niż w Londynie.
Być może, pomyślała, wcześniej spotkał się z bardziej odpowiednim kandydatem i teraz, w delikatny sposób, robi aluzje, chcąc dać do zrozumienia, że Walwyk nie jest dla niej.
Poczucie zawodu i porażki dało o sobie znać. Ta posada wydawała się jej taka idealna, taka spokojna i tak bardzo różniąca się od tej, którą miała teraz.
Dyskretnie podano herbatę, a z pozycji filiżanek i dzbanka wywnioskowała, że to ona powinna ją rozlać. Zabrała swoje wytarte rękawiczki i mając nadzieję, że drżenie rąk nie zdradzi jej zdenerwowania, podniosła dzbanek.
- Piję z mlekiem i lubię wlewać je najpierw. Żadnego cukru - oznajmił kanonik.
Doskonale poradziła sobie z jego filiżanką, ale kiedy nalewała sobie, czuła drżenie ręki. Trochę herbaty wylało się na spodek.
- Zdaje mi się, że jest pani zdenerwowana - powiedział z uśmiechem na twarzy kanonik. - Nie ma takiej potrzeby. To ja powinienem siedzieć jak na szpilkach, ponieważ jeszcze czeka mnie próba. Otrzymałem zaskakującą liczbę podań, ale w pani liście było coś szczególnego... - Z wdziękiem skinął ręką i dodał: - Chociaż mogę wydawać się osobą pochopną i działającą zbyt pospiesznie, to jeżeli chodzi o te rzeczy - rzadko się mylę. A teraz, kiedy już panią z o b a c z y ł e m, nie mam żadnych wątpliwości (...)


***

Czarownice z Walwyk Petera Curtisa (w rzeczywistości Norah Lofts, wybitnej, nieżyjącej już brytyjskiej powieściopisarki historycznej) to klasyczna literatura grozy.

Bohaterka, panna Mayfield – stara panna, uboga, mało atrakcyjna nauczycielka, mająca za sobą długoletni pobyt w Afryce zakończony tajemniczym załamaniem nerwowym, osoba sprawiająca wrażenie bezradnej i potulnej – zostaje zatrudniona na stanowisku nauczycielki i dyrektorki w prywatnej szkole wiejskiej w Walwyk we wschodniej Anglii.
Szczęście panny Mayfield zakłócają drobne, dziwne wydarzenia. Atmosfera staje się coraz bardziej tajemnicza i niepokojąca. Pojawiają się sygnały zbrodniczych działań tajemniczych sił zła. Panna Mayfield znajduje w sobie zaskakująco dużo siły i uporu, by szukać rozwiązania zagadki. Z jakim skutkiem? Czy samotna, zdawać by się mogło niezaradna, hołdująca dobrym manierom kobieta nie okaże się przypadkiem wytrawnym detektywem? I kogo uda się jej pokonać?










Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger