"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Ziemia przeklęta Phillip Lewis

"To miasteczko duchów i zabobonów. Są tu Schody Diabła i Skała Wężowego Jęzora, i Strumień Abbadona, który porwał całą rodzinę podczas potwornej powodzi w 1916 roku. A wyżej, za strumieniem, na skraju miasteczka, rozciąga się obszar zwany Barrowfields, Pola Kurhanów, gdzie z niewyjaśnionych powodów nie rośnie nic poza płożącym się mchem pokrywającym skały i skamieniałe pniaki, które bardziej łatwowierni mieszkańcy biorą za nagrobki z zamierzchłych czasów. Inni mówią, że tysiąc lat temu wielki podmuch wiatru przybył znad gór i wyrwał z gleby drzewa i poniósł ze sobą wszelką dobroć, żeby już nic nie mogło tu znowu wyrosnąć. Niemal wszyscy uważają, że to ziemia przeklęta."

Bardzo magnetyzująca, rasowa, SOCZYSTA i na poziomie lektura o miłości syna do ojca. Głównie. Ale nie tylko. 

Świetny klimat, bardzo dobrze przedstawione uczucia, bardzo obrazowo i wyczerpująco. Cała historia ma swoje wzloty i upadki (pierwsze 3 części rewelacyjne, potem troszkę nudnawy spadek formy), ale generalnie - kawał DOBREJ literatury o życiu, o porażkach i sukcesach, o ulotnych chwilach uniesień i spełnienia. Ale głównie o porażkach raczej...

Polecam.

MOJA OCENA: 8/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!




Prolog

Biurko stoi nietknięte, tak jak je pozostawił. 
Kruk, czy co to tam jest, wciąż wisi na ścianie. Wolfe. Poe. Chopin. Pierwsze wydanie Obcego, z ceną wyciętą z obwoluty, wytartymi krawędziami i przekrzywionym grzbietem. 
Pierwsze wydanie "Spójrz ku domowi, aniele", z autografem autora, które cenił bardziej niż jakąkolwiek inną książkę. 
Pierwsze wydanie Tales of Mystery and Imagination podpisane przez Harry’ego Clarke’a krwistoczerwonym atramentem. 
Biblia Króla Jakuba, w czarnej skórzanej oprawie. 
Trzy świece; kaskady stopionego wosku. 
Butelka absyntu marki Hill’s, pusta. Dwie butelki wódki, puste. Butelka hiszpańskiego wina, również pusta. Zapałki w tekturowej książeczce. Lampa, bez żarówki. Pięćdziesiąt jeden dzienników, gęsto zapisanych. Strona tytułowa nieopublikowanej powieści z adnotacją po łacinie. 
Dziewięć lat nagromadzonego kurzu i garstka zdjęć, które musiały coś dla niego znaczyć. 
Otwieram Obcego, żeby przeczytać dedykację, którą sam napisałem. Przewracam stronę i spoglądam na pierwszy wers książki: „Dzisiaj umarła mama”. 
Zaczynam rozumieć

(...)

A tu fragment, który moim zdaniem, oddaje cały klimat i charakter tej opowieści...


Rankiem słyszysz nieustające pianie koguta, które napływa z odległej doliny. Idziesz samotną gruntową drogą wzdłuż taniego płotu z drutu kolczastego, nierównego, z kołtunami z grzywy czy ogona konia zaczepionymi o kolce; lepka trojeść w rowie, marchew zwyczajna rosnąca wśród wysokiej trawy i koniczyny., a przy drodze stoi drzewo surmii i dzika jabłoń, i dereń starszy od ciebie.
Wieczorem ciemność osiada wcześnie na ziemi, podczas gdy słońce chowa się za górami, a przenikliwy wiatr zrywa się do lotu. Dźwięki ostatnich przejeżdżających samochodów rozpływają się w nicość, a strumień za domem płynie jak woda w klepsydrze. A gdy jesień zostaje zastąpiona przez zimę i niebo jest białe od rana do nocy i pierwszy śnieg zaczyna sypać z bladych niebios, życie i nadzieja są w odwrocie.

Jest smutek w Old Buckram. Bezbarwność, która żyje w dalekich północno - zachodnich górach. Jest bezruch, jakiego nie doznałem w żadnym innym miejscu na świecie. Zawsze tam jest, czając się tuż za fasadą zgiełku i tumultu dnia. A jednak bezruch ten nie niesie ze sobą pocieszenia. Nie jest to senny spokój, który ogarnia świat, gdy ziemia odwraca się od słońca i wszystko, co żywe, znajduje schronienie i ciepło, i sen. Nie, to jest bezruch niepokoju. Przerażająca cisza nicości i samotności.

Z dowolnego miejsca w górach dojrzysz białe mgły wznoszące się i kłębiące nad dolinami; całe rzędy geometrycznie doskonałych choinek pokrywają zbocza wzgórz; niegdyś zielone góry na pierwszym planie przybierają błękitny odcień we wspaniałej oddali. Zobaczysz pozbawione liści drzewa drżące w niewidzialnym zimowym wietrze. Poczujesz zapach dymu drzewnego z tak wielu odległych ognisk. Zobaczysz poryte koleinami drogi i martwą trawę na podwórzach. I zobaczysz stado kruków szukających pożywienia na pozbawionym życia polu. Ale wszystko to zobaczysz w bezruchu.

Jesteś sam w tym miejscu. Każdy, kto przeżył tu więcej niż jedną zimę, wie o tym aż za dobrze. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle tu wróciłem. Chyba człowiek nigdy nie może tak do końca opuścić danego miejsca.

(...)
***

Kunsztowna, wielowątkowa opowieść o dojrzewaniu, przywodząca na myśl klasyczne utwory Thomasa Wolfe’a i Williama Styrona. Phillip Lewis to wyrazisty nowy głos w amerykańskiej beletrystyce.

Tuż przed narodzinami Henry’ego Astera jego ojciec – człowiek o wyrafinowanych ambicjach literackich – w towarzystwie młodej ciężarnej żony niechętnie powraca do małego miasteczka w Appalachach, gdzie spędził dzieciństwo oraz młodość, i osiedla się wraz z rodziną w ogromnym, złowieszczym domu ze szkła i żelaza, przycupniętym wysoko na zboczu góry. To tam mały Henry dorasta, godzinami przesiadując w gabinecie swego błyskotliwego ojca. Jednak gdy tragedia wpędza mężczyznę w głęboką depresję i skłania go do odejścia, jego pozbawiony złudzeń syn również ucieka z posępnej rezydencji i latami unika powrotu do rodzinnych stron, zanim zrozumie, że i on musi wrócić do swoich korzeni.














Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger