"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Pacjent zero Jonathan Maberry

Przeczytałam.
Stwierdzam: to nie jest literatura dla pięknej płci;)
Trzyma poziom, jest akcja, jest strasznawo, ale...
Za dużo męskich klimatów i męskiego podejścia do tematu: broni, terroryzmu, epidemii, wirusów w wydaniu dla dużych chłopców, którzy kochają strzelanki;)
Wydaje mi się, że męska część czytelnicza będzie zachwycona to powieścią;)

Błyskotliwa narracja.

MOJA OCENA: 6/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!
Od autora

Większość zawartych w tej powieści informacji dotyczących techniki jest zgodna z obecnym stanem wiedzy. Z bardzo nielicznymi wyjątkami sprzęt szpiegowski, systemy komputerowe i broń wykorzystywane przez fikcyjny Wojskowy Departament Nauki są prawdziwe, choć niektóre z tych sprzętów nie są jeszcze dostępne na rynku.

Choroby prionowe, w tym śmiertelna bezsenność rodzinna, również są prawdziwe. Pasożyty i choroby wykorzystywane przez Gen2000 są jednak całkowicie fikcyjne, choć zainspirowane podobnymi patogenami znanymi obecnej nauce.

Wielu ludzi udzieliło mi pomocy, porad i informacji. Wszelkie błędy, jakie jeszcze pozostały, są moją winą. Poza tym dziękuję: Michaelowi Sicilii z Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego; wspaniałej ekipie z Philadelphia Forensic Science Bureau pod kierownictwem głównego inspektora Keitha R. Sadlera i kapitana Daniela Castro; Kenowi Colussi, dowódcy wydziału policji w Lower Makefield; Frankowi Sessie; dr. Bruno Vincentowi z Institut de Pharmacologie Moleculaire et Cellulaire; dr. Kennethowi Storeyowi z Uniwersytetu Carleton; profesorowi Pawłowi P. Liberskiemu z Zakładu Patologii Molekularnej i Neuropatologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi; i dr. Peterowi Lukacsowi.

Część pierwsza

Sztywny
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej.
Ralph Waldo Emerson

Rozdział pierwszy

Jeśli w ciągu tygodnia musiałeś dwa razy zabić tego samego terrorystę, to coś musi być nie tak – z twoimi umiejętnościami albo z twoim światem.
A moim umiejętnościom nie można nic zarzucić.


Rozdział drugi

Ocean City, Maryland, sobota, 27 czerwca, 10:22

Dopadli mnie na plaży. Naprawdę niezła robota. Zostałem otoczony przez trzech facetów – dwaj stanęli z przodu, a jeden wielki z tyłu, dokładnie w chwili, kiedy otwierałem drzwi samochodu. Nie rzucali się w oczy, po prostu trzej masywni goście w szarych garniakach, których nie uszyto na miarę, bardzo pocących się w upale.
Ten na szpicy uniósł swobodnie ręce. Był upalny sobotni poranek, a ja miałem na sobie spodenki kąpielowe i hawajską koszulę w syreny narzuconą na podkoszulek z Tomem Pettym. Do tego japonki i ray-bany. Moja spluwa, z założoną osłoną spustu, pozostała w zamkniętej na klucz skrzynce na narzędzia w bagażniku. Poszedłem na plażę, by sprawdzić, jak w tym roku obrodziły plażowe króliczki. Od czasu strzelaniny miałem wolne, w poniedziałek czekała mnie rozmowa w tej sprawie w wydziale wewnętrznym. 
wolne, w poniedziałek czekała mnie rozmowa w tej sprawie w wydziale wewnętrznym. Sytuacja w magazynie była naprawdę paskudna, więc dostałem przymusowy urlop, żeby wszystko sobie przemyśleć.
Nie spodziewałem się kłopotów, nie powinienem mieć kłopotów, a ci goście otoczyli mnie w sposób, który miał wywołać jak najmniejsze zamieszanie. Sam bym tego lepiej nie zrobił.
– Pan Ledger...?
– Detektyw Ledger – poprawiłem w imię zasad.
Ani śladu uśmiechu na twarzy gościa na szpicy, jedynie minimalne skinienie. Miał głowę jak wiadro.
– Chcielibyśmy, żeby pan z nami poszedł – powiedział.
– Odznaka albo spadajcie.
Wiadrogłowy spiorunował mnie wzrokiem, ale wyciągnął odznakę FBI i uniósł ją. Skończyłem czytać na inicjałach.
– O co chodzi?
– Czy mógłby pan pójść z nami?
– Nie jestem w pracy, panowie, o co chodzi?
Żadnej odpowiedzi.
– Macie świadomość, że za trzy tygodnie mam zacząć szkolenie w Quantico?
Żadnej odpowiedzi.
– Chcecie, żebym pojechał za wami swoim samochodem?
Nie zamierzałem spróbować im się wyślizgnąć, ale moja komórka została w schowku terenówki, a miałem wielką ochotę zadzwonić do porucznika i sprawdzić, o co chodzi. Cała sytuacja wydawała mi się dziwna. Nie niebezpieczna, ale dziwna.
– Nie, po wszystkim odwieziemy pana na miejsce.
– Po czym?
Żadnej odpowiedzi.
Spojrzałem na niego, a później na jego towarzysza. Wyczuwałem za plecami gościa z tyłu. Byli masywni i dobrze zbudowani – nawet kątem oka widziałem, że Wiadrogłowy opiera ciężar na podeszwach stóp i zachowuje doskonałą równowagę.
Drugi facet z przodu przechylił się lekko na prawo. Miał wielkie kostki dłoni, ale żadnych blizn. Raczej boks niż sztuki walki – bokserzy noszą rękawice.
Robili wszystko niemal idealnie, z jednym wyjątkiem – podeszli zbyt blisko mnie. Nie należy podchodzić tak blisko.
Ale wydawali się autentyczni. Trudno jest podrobić ten charakterystyczny wygląd FBI.
– W porządku – powiedziałem (...)
***

Policjant Joe Ledger, mistrz sztuk walki, dawny wojskowy, zdeklarowany brutalny wojownik, jest przerażony. Człowiek, którego zabił przed chwilą, jest tym samym, którego zabił przed tygodniem. Nie spodziewał się zobaczyć go więcej, z pewnością nie żywego, a już na pewno nie jako element procesu rekrutacji do ściśle tajnej rządowej agencji pod nazwą Wojskowy Departament Nauki. Ale Ludzie w departamencie również są przerażeni, gdyż doszły ich wieści o spisku terrorystycznym jak z koszmarnego snu – próbie rozsiania w Ameryce zarazy. Zarazy, która zabija swoje ofiary, a później zmienia je w zombie.


Czasu jest coraz mniej, a Joe udowodnił, że ma umiejętności konieczne, by poprowadzić jeden z ich oddziałów w terenie.

I tak oto rozpoczyna się rozpaczliwa, składająca się z trzech etapów misja – powstrzymać rozprzestrzenianie się epidemii, rozbić odpowiedzialną za nią komórkę terrorystów i odkryć, kto z jego własnych ludzi dał się kupić terrorystom.

Cykl: Joe Ledger (tom 1)






ZGARNIJ EBOOKA Z 



Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger