"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Słońce Scortów - Laurent Gaudé

Bardzo ciepła, na wskroś włoska saga rodzinna. Pomimo tego, że relacja jest rzeczowa, wyczuwalne przez skórę są emocje, przywiązanie i dozgonna wierność rodzinie.
Czyta się lekko - bardzo przyjemnie - to taka melisa w książce:)
Polecam!

MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!

I tak zacznie się historia rodu Mascalzone. Od pomyłki. Od nieporozumienia. Za sprawą ojca łotrzyka, zamordowanego w dwie godziny od chwili miłosnych zapałów, i starej panny, która pierwszy raz w życiu oddała się mężczyźnie. Oto początki rodu Mascalzone. Mężczyzna, który się pomylił. I kobieta, która przystała na to kłamstwo, bo z pożądania trzęsły jej się nogi.
W ten dzień palącego słońca powstał ród, bowiem los postanowił igrać sobie z ludźmi, tak jak bawi się kot, końcem łapy, z rannymi ptakami.

                                                       ***
Wieje wiatr. Pochyla zeschłe trawy i gwiżdże wśród kamieni. Ciepły wiatr, niosący gwar wioski i zapach od morza. Jestem stara, moje ciało trzeszczy jak drzewo pod naporem wiatru. Ciąży mi zmęczenie. Wieje wiatr, muszę się na księdzu wesprzeć, by iść prosto. Opieram się na księdza ramieniu. Mężczyzny w sile wieku. Czuję to zdecydowanie, pewności moc ciała. Pójdziemy tak do końca. Mając to oparcie, nie poddam się zmęczeniu. Wiatr świszczę w uszach i urywa słowa. Nie słychać, co mówię. Bez obawy. Nawet tak wolę. By wiatr unosił słowa. Tak będzie mi łatwiej. Nie przywykłam mowie. Jestem z rodziny Scortów. Ja i moi bracia jesteśmy dziećmi Niemowy i całe Montepuccio zwało nas „milczkami”.

Wiem, to dziwne, że mówię. Po raz pierwszy od dawna. Jest ksiądz w Montepuccio od dwudziestu lat, może dłużej, i pewnie pamięta, kiedy przestałam mówić. Myślał ksiądz, jak wszyscy w Montepuccio, że pogrążyłam się w lodowate nurty starości i że już stamtąd nie wrócą. A jednak tego ranka przyszłam do księdza, prosząc o rozmowę, aż ksiądz podskoczył ze zdziwienia. To jakby przemówił pies lub nagle odezwała się ściana. Nie mógł ksiądz uwierzyć, to było niemożliwe. Dlatego właśnie doszło do tego spotkania. Ciekawi księdza, co też stara Carmela może mieć do powiedzenia. Chce ksiądz usłyszeć, dlaczego ściągnęłam go tutaj, w samym środku nocy. Służy mi ksiądz ramieniem, a ja prowadzę księdza ubitą ścieżką. Mijamy kościół. Wioska została za plecami, a ciekawość narasta. Dziękuję za tę ciekawość, don Salvatore. Pomoże mi nie zmienić zdania.

Powiem księdzu, dlaczego znowu przemówiłam. To dlatego, że wczoraj zdałam sobie sprawę, że tracą głowę. Proszę się nie śmiać Dlaczego ksiądz się śmieje. Pewnie ksiądz myśli, że nie można być aż tak przytomnym, by stwierdzić, że coś jest nie tak, kiedy się traci pamięć. Myli się ksiądz. Mój ojciec na łożu śmierci powiedział „umieram” i umarł. Ja tracą pamięć Zaczęło się wczoraj, i wiem, że mój czas jest już policzony. Wczoraj przebiegłam myślą całe moje życie, jak często mi się zdarza. I nie mogłam przypomnieć sobie nazwiska mężczyzny, którego dobrze znałam. Myślę o nim co dzień od sześćdziesięciu lat. Wczoraj jego nazwisko zniknęło. Przez kilka sekund moja pamięć była białym bezmiarem, nad którym straciłam wszelkie panowanie. Nie trwało to długo. Nazwisko wypłynęło na powierzchnię. Korni. Tak się nazywał. Korni. Odnalazłam je, ale jeśli zapomniałam choć przez chwilę, to znaczy, że mój umysł skapitulował i że teraz wszystko może mi się wymknąć. Wiem. Dlatego przyszłam do księdza dziś rano. Muszę mówić, nim wszystko zniknie. Dlatego też coś przyniosłam. Proszę przechować ten przedmiot. Opowiem księdzu o nim. Opowiem jego historię. Proszę, by ksiądz zawiesił go w nawie kościoła, między wotami. Ten przedmiot ma związek z Kornim. Niech wisi w kościele. Nie mogę dłużej trzymać go u siebie. Może się zdarzyć, że któregoś ranka obudzę się, nie pamiętając jego historii, nie wiedząc, komu go oddać. Proszę, by ksiądz przechował go w kościele, a gdy moja wnuczka dorośnie, przekazał go właśnie jej. Będę już wtedy martwa. Albo niedołężna. Gdy tak się stanie, przemówię do niej poprzez lata. Proszę spojrzeć. Oto on. Zwykły kawałek drewna, wygładzony i pociągnięty lakierem. Na środku kazałam umieścić stary bilet na statek z Neapolu do Nowego Jorku, a pod spodem wprawić miedziany medalion z wygrawerowanym napisem: „Dla Korniego, który pokazał nam ulice Nowego Jorku”. Powierzam go księdzu. Niech ksiądz nie zapomni. To dla Anny.

Będę mówić, don Salvatore. Muszę jednak zrobić coś jeszcze. Przyniosłam papierosy, chcę, by ksiądz przy mnie zapalił. Lubię zapach tytoniu. Proszę palić. Wiatr uniesie obłoki dymu na cmentarz. Moi bliscy umarli lubią woń tytoniu. Proszę palić, don Salvatore. Obydwojgu nam dobrze to zrobi. Papieros za wszystkich Scortów.

Boję się mówić. Taki ciepły wieczór. Niebo nastawia ucha. Opowiem wszystko. Wiatr unosi me słowa. Wolę myśleć, że opowiadam to wszystko właśnie jemu i że ksiądz prawie mnie nie słyszy.
(...)
***
Snuta przez seniorkę rodu historia pięciu pokoleń Scortów toczy się na południu Włoch, w małym, ubogim miasteczku Montepuccio. Zaczyna się w 1870 roku gwałtem dokonanym przez byłego przestępcę, z którego poczyna się założyciel rodziny. Przez lata familia będzie nosić skazę swego pochodzenia, nawet szukając szczęścia za oceanem, jednak umiłowanie piękna ojczystej ziemi, praca i szacunek dla życia pomogą Scortom na powrót zadomowić się w tej trudnej, spalonej słońcem krainie, zdjąć ciążącą na nich hańbę, przekazać potomnym cząstkę mądrości oraz iskierkę radości i szczęścia .To napisana z wielkim rozmachem opowieść o korzeniach, cierpieniu i miłości.






Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger